Marta Kaczyńska nie ma racji. Zwierzęta nie odczuwają jak ludzie i nie są w stanie tak odczuwać. A propagowanie takich poglądów to w istocie niszczenie antropologii chrześcijańskiej.
Rozumiem szacunek dla zwierząt, rozumiem, że nie wolno się nad nimi znęcać, ale nie rozumiem, że w imię szacunku i opieki nad zwierzętami można prezentować poglądy, z punktu widzenia chrześcijaństwa czy myślenia klasycznego, absurdalne i niebezpieczne. A to właśnie robi w swoim ostatnim felietonie Marta Kaczyńska, gdy proponuje, by do szkół wprowadzić przedmiot dotyczący szacunku dla zwierząt.
– Chcę, by dla młodych ludzi oczywiste było, że zwierzęta odczuwają tak jak ludzie i że należy traktować je tak, by nie zadawać im cierpienia – tłumaczyła Kaczyńska w felietonie na łamach tygodnika „w Sieci”. I właśnie to zdanie jest przekroczeniem chrześcijańskiej antropologii, zaprzeczeniem tego, na czym budowana była nasza cywilizacja. Tak się bowiem składa, że zwierzęta nie odczuwają tak jak ludzie, i nigdy nie będą tak odczuwały.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, dlatego, że ludzkie odczuwanie zakotwiczone jest nie tylko w naszej świadomości, ale i duchowości, jest nie tylko cielesno-psychiczne, ale także duchowe. Jesteśmy, jako ludzie zwierzętami, ale jest w nas także element duchowy, który zmienia wszystko. Jesteśmy bowiem racjonalni, rozumni, przeniknięci rozumnością. Zwierzęta takie nie są. Opowieści Marty Kaczyńskiej o „świadomości” zwierząt nie mogą tego zmienić, bowiem to nie świadomość jest źródłem szczególnego statusu moralnego ludzi. Jest nim nasz duchowy charakter, to że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga i jesteśmy rozumni. Zwierzęta takie nie są. Nie tworzą kultury, nie tworzą poezji, nie są w stanie filozofować.
Odczuwanie przez nie bólu, strachu nie jest zaś cierpieniem, bowiem to ostatnie jest właściwe ludzkiemu przeżywaniu strachu, lęku, osamotnienia. Bez rozumności, racjonalności nie da się cierpieć, choć oczywiście można odczuwać ból. Gdyby zwierzęta były zdolne do odczuwania cierpienia tak jak człowiek, to widzielibyśmy kozy (a może ośmiornice, bo i o nich wspomina Marta Kaczyńska) doznające egzystencjalnych lęków przed śmiercią i dzielące się nimi za pośrednictwem twórczości. Nie widzimy ich, a zatem nie można powiedzieć, że odczuwamy cierpienie tak samo.
Nie oznacza to, że możemy, bezcelowo, zadawać zwierzętom cierpienie. Zadawanie go, jeśli nie ma sensu, nie powinno mieć miejsca. Ale nie dlatego, że zwierzęta odczuwają jak ludzie, ale dlatego, że my jesteśmy osobami, a bezsensowne zadawanie cierpienia narusza naszą godność.
Tomasz P. Terlikowski