Loty kosmiczne od niepamiętnych czasów były marzeniem człowieka. Pewien Brytyjczyk zapragnął polecieć na Księżyc tak bardzo, że uczynił z tego sens swojej egzystencji.
Amerykański wynalazca, prof. Robert Goddard, był jednym z najznamienitszych umysłów swoich czasów. Otrzymał ponad 200 patentów na badania w dziedzinie techniki rakietowej, a w 1926 r. przeprowadził pierwszy udany start rakiety napędzanej paliwem ciekłym. Jego pionierskie wynalazki rozbudzały marzenia o lotach kosmicznych.
Czytaj także: Wstrząsające słowa o. Amortha: sekta satanistyczna działa w Kościele. Co mamy robić?
Jednym z marzycieli, do których dotarły sensacyjne doniesienia o najnowszej rakiecie profesora, był brytyjski inżynier Robert Matthews. Odtąd mężczyzna nieustannie myślał o podróży swego życia; oczami wyobraźni widział, jak spaceruje po powierzchni Srebrnego Globu.
Na nic zdały się tłumaczenia profesora, który nękany regularnie listami podobnych fantastów, odpowiadał za każdym razem, że jego rakieta nie jest przeznaczona dla ludzi. Konfrontacja Matthewsa z faktami doprowadziła ostatecznie do tragedii, która naturalnie nie uszła uwadze ówczesnych mediów.
Poniżej przedstawiamy pełną treść artykułu, który ukazał się 2 czerwca 1926 r. na łamach „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”.
Kraków, 1 czerwca.
(—) Nieszablonowy zaiste motyw popchnął do samobójstwa 55-letniego Roberta Matthewsa, który zgłosił się jako pasażer do księżycowej rakiety prof. Goddarda. Ten osobliwy fantasta, skoro doszedł do przekonania, że jego marzenie o podróży na księżyc nie będzie zrealizowanem, postanowił pozbawić się życia, które straciło dla niego wszelką wartość.
Matthews był synem przemysłowca z Birminghamu, który po bankructwie finansowem rodziny, jako 19-letni chłopiec wyjechał do Ameryki i tam, w Nowym Jorku zdobył dyplom inżyniera. Po wielu wysiłkach i długiej walce z życiem doszedł wreszcie do stanowiska zastępcy dyrektora w dużej fabryce mydła.
Był on zamiłowanym astronomom amatorem, a prozaiczny jego zawód widocznie dawał mu mało zadowolenia wewnętrznego. Przed trzema laty Robert Matthews, który przez dłuższy czas pracował nad skonstruowaniem jakiegoś nadteleskopu, zaniechał tej pracy, porzucił również swą posadę w fabryce z powodu silnego rozstroju nerwowego.
Od czasu, gdy wyłonił się projekt profesora Goddarda, zmierzający do skonstruowania rakiety księżycowej, Matthews zapalił się do tej misji i zgłosił się jako pierwszy pasażer do podróży w nieznane przestrzenie międzygwiezdne. Jak wiadomo, prof. Goddard przed pół rokiem miał dokonać pierwszego eksperymentu z małym modelem swego pocisku księżycowego.
Eksperymentu tego oczekiwano z olbrzymiem zainteresowaniem ze względu na to, że prof. Goddard cieszy się jako fizyk najlepszą sławą i znany jest ze swego trzeźwego światopoglądu.
Pierwsza ta próba nie odbyła się w oznaczonym terminie, jednakowoż prof. Goddard zawiadomił publiczność za pośrednictwem prasy, że pocisk zostanie w roku 1926 wystrzelony na księżyc. Jak już donosiliśmy, zgłosili się kandydaci ze wszystkich stron świata, Z samej zaś Ameryki przeszło 50 osób kobiet i mężczyzn, pragnących „przejechać się” na księżyc.
Wśród tych kandydatów znajdował się także Matthews, który bezustannie szturmował do prof. Goddarda listami i telegramami. Napróżno prof. Goddard bronił się przed najściem tych fantastów, tłumacząc im, że rakieta księżycowa zabierze ze sobą na księżyc tylko sygnałowe aparaty iskrowe i materiały wybuchowe.
Przewiezienie pasażerów na księżyc pozostanie dalej w krainie fantazji. Matthews nie dał się jednak przekonać i chciał koniecznie jechać na księżyc.
Ta uparta tęsknota do srebrnego satelity naszej planety włożyła fantaście rewolwer do ręki. W liście pożegnalnym do dawnego swego szefa dyr. Howarda, samobójca stwierdza, że wobec niemożności zrealizowania swego najdroższego marzenia, pozbawia się życia.
Źródło: „Odebrał sobie życie, bo nie mógł pojechać na księżyc. Ofiara rakiety księżycowej”, Ilustrowany Kuryer Codzienny, nr 149 , 1926 r.
Fot. Profesor Rober Goddard, Wikimedia Commons