Wbrew temu, co twierdzą aborcjoniści, choć dla każdej kobiety aborcja jest gigantyczną traumą, to dla wielu poczęte w wyniku gwałtu dziecko jest największym szczęściem. I zgwałcone nie boją się tego mówić.
Swoje historie, zazwyczaj anonimowo, żeby nie zdradzać pochodzenia swoich dzieci ich przyjaciołom i znajomym, zdecydowały się one opowiedzieć dziennikarzom „Daily Mail”. I nie ma co ukrywać, że brzmią one poruszająco.
– Kiedy miałam piętnaście lat zostałam zgwałcona i zaszłam w ciąże – opowiada pierwsza z kobiet. – Obecnie moja córka ma sześć lat, ja zaręczyłam się z miłością mojego życia, a drugie dziecko jest w drodze – opowiada 21-letnia obecnie kobieta.
Inna podkreśla, że została zgwałcona jako… czternastolatka. – Donosiłam ciąże i szczęśliwie urodziłam dziecko. Miałam ogromne szczęście, że zostałam pobłogosławiona macierzyństwem tak wcześniej, bo okazało się, że później byłam bezpłodna – mówi.
Jeszcze inna podkreśla, że gdy w wyniku gwałtu zaszła w ciąże nieustannie słyszała tylko o aborcji, tak jakby była to jedyna opcja. – Przyjęłam córkę, wychowałam ją, ona jest najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła – zaznacza.
Część kobiet, która decyduje się na urodzenie dziecka oddaje je do adopcji, ale są też takie, które wychowują je samodzielnie, a później ich dzieci są adoptowane przez ich mężczyzn. Taką historię opowiada inna bohaterka „Daily Mail”. – Cztery lata temu zostałam zgwałcona. Zaszłam w ciążę. Dziś wyszłam za mąż za mojego chłopaka, on adoptował moją córeczkę. Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie – podkreśla.
Rozmówczynie „Daily Mail” niezwykle mocno podkreślają, że w ich dzieciach nie ma nic z ich gwałcicieli. – Zostałam zgwałcona w wieku osiemnastu lat. Zaszłam w ciąże. Urodziłam syna. On ma teraz 11 lat, a ja nie mogę nie być z niego dumna, bo on codziennie udowadnia, że nie ma w sobie nic z gwałciciela – mówi.