Afera, jaka wybuchła wokół posłanki Beaty Mateusiak-Pieluchy, może śmieszyć. Wynika ona w dużym stopniu z tego, że ludzie nie czytają ze zrozumieniem, a pani poseł wyraźnie nie przeczytała tekstu. Ale… to nie wyczerpuje tematu.
Polityk PiS napisała, że przyjezdni ateiści, prawosławni i muzułmanie powinni podpisywać specjalne zobowiązania do przestrzegania wartości uznanych w Polsce za ważne. Niespełnianie wymogów miałoby być "jednoznacznym powodem do deportacji". I rozpętała się afera, łącznie z sugestiami, że chodzi także o obywateli Polski. Tak jednak nie było.
Niezależnie jednak od zawartości tekstu nie ulega wątpliwości, że szczególnie mądry, to on nie był. I to nie z powodu braku politycznej poprawności, ale z braku zrozumienia katolicyzmu, a także źródeł wielkości Rzeczypospolitej, która tkwiła w otwartości na różne wyznania i religie. Polskę tworzyły różne nacje, i tak powinno pozostać.
Żadnych zaświadczeń od prawosławnych, muzułmanów czy ateistów nie chcę. Dlaczego? Po pierwsze znam wielu i wielu z nich to fantastyczni ludzie, a po drugie katolicyzm nie gwarantuje wierności Konstytucji, ani nawet moralności. Irytujące jest to nieustanne utożsamianie katolicyzmu z moralnością. Wiara to coś o wiele więcej, i czasem prowadzi do działań dalekich od mieszczańskiej moralności.
Tomasz P. Terlikowski