ARCHIWUM

Z żalem trzeba to powiedzieć: ojciec Gużyński jest ignorantem w dziedzinie historii i teologii. I się tego nie wstydzi!

Ojciec Paweł Gużyński tak bardzo nie lubi PiS-u, że nie obawia się największej żenady, byle dokopać tej partii. A prawda jest taka, że przynosi wstyd głównie sobie.

I nie jest to przesada. Dominikanin bowiem opowiada farmazony, które przynoszą wstyd głównie jemu, jako teologowi i kapłanowi, który najwyraźniej nie zna ani historii Kościoła, ani historii Europy, ani historii Polski, ani nawet teologii katolickiej.

 

Nie sposób inaczej wyjaśnić tego, co mówił dominikanin w TVN24 na temat rechrystianizacji Europy zaproponowanej przez premiera Mateusza Morawieckiego.  – Kiedy słyszę takie zapowiedzi z ust premiera, że on podejmie teraz wątek rechrystianizacji Europy, to jestem automatycznie przerażony – oświadczył ojciec Paweł Gużyński. Dominikanin zaprotestował przeciwko wykorzystywaniu religii przez polityków. – Każda próba politycznej akcji, która ma na celu wprowadzenie jakiejś religii, to jest coś bardzo niebezpiecznego. Nie było w historii ludzkości przypadku, kiedy taki pomysł skutkowałby czymkolwiek dobrym – przekonywał. – Nie wolno takich rzeczy robić – dodał.

 

A potem dodawał, że Kościół odpowiada za to, żeby "głosić ewangelię ludziom wolnym, z szacunkiem do nich i on ma rozszerzać słowo Boże po Europie i po świecie". – Niech mi politycy, za przeproszeniem, odczepią się od głoszenia ewangelii, od chrystianizowania Europy – mówił dominikanin, zaznaczając, że to wyłączna kompetencja Kościoła.

 

I aż trudno skomentować wszystkie brednie i bzdury w tej jednej wypowiedzi. Zacznijmy od błędów historycznych. Otóż tak się składa, że wielokrotnie politycy mieszali się do życia Kościoła i wielokrotnie przynosiło to wspaniałe rezultaty. Zacząć można od Konstantyna, a później długo wymieniać władców narodów europejskich, którzy zdecydowali się na przyjęcie chrztu. Część z nich, jak choćby św. Stefan, jest kanonizowanych, część pozostaje – jak Mieszko I – we wdzięcznej pamięci swoich narodów.

 

Średniowiecze, ale także późniejsze czasy pełne są polityków, którzy – czasem na prośbę papieża – politycznie bronili chrześcijaństwa, choćby przed inwazją islamską, a czasem odbudowując swoje narody. Wystarczy wspomnieć Jana III Sobieskiego czy hiszpańskiej królów katolickich.  Nie inaczej jest z historią Unii Europejskiej. Tak się składa, że Adenauer, Schumann czy de Gaulle mieli jasne, katolickie poglądy i prezentowali jej bez najmniejszych obaw, jasno wskazując, że Europa musi zostać schrystianizowana. 

 

Jeśli więc o. Gużyński przekonuje, że każda próba politycznej akcji, która ma na celu wprowadzenie jakiejś religii to coś bardzo niebezpiecznego, to po prostu nie wie, co mówi. Jest historycznym ignorantem, który wykrzykuje histeryczne tyrady, nawet nie próbując zakorzenić ich w historii. Z żalem trzeba jednak powiedzieć, że o. Gużyński jest ignorantem także w kwestiach teologicznych. Tak się  bowiem składa, że gdy uznaje, że od głoszenia Ewangelii jest tylko Kościół (najwyraźniej hierarchiczny) to odbiera kapłaństwo powszechne politykom, uznaje, że zadania, jakie nakłada na nich chrzest i bierzmowanie nie obowiązują. 

 

To dość głupawy typ klerykalizmu, który uznaje, że od głoszenia Ewangelii są tylko księża, ewentualnie świeccy pracownicy Kościoła, podczas gdy, choćby św. Jan Paweł II, jasno wskazuje, że chrześcijanin w polityce ma konkretne zadania i cele. „Aby ożywiać duchem chrześcijańskim doczesną rzeczywistość służąc — jak zostało powiedziane — osobie i społeczeństwu, świeccy nie mogą rezygnować z udziału w „polityce”, czyli w różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej, która w sposób organiczny służy wzrastaniu wspólnego dobra; Ojcowie synodalni stwierdzali wielokrotnie, że prawo i obowiązek uczestniczenia w polityce dotyczy wszystkich i każdego; formy tego udziału, płaszczyzny, na jakich on się dokonuje, zadania i odpowiedzialność mogą być bardzo różne i wzajemnie się uzupełniać. Ani oskarżenia o karierowiczostwo, o kult władzy, o egoizm i korupcję, które nierzadko są kierowane pod adresem ludzi wchodzących w skład rządu, parlamentu, klasy panującej czy partii politycznej, ani dość rozpowszechniony pogląd, że polityka musi być terenem moralnego zagrożenia, bynajmniej nie usprawiedliwiają sceptycyzmu i nieobecności chrześcijan w sprawach publicznych” – wskazywał św. Jan Paweł II, którego najwyraźniej ojciec Paweł Gużyński nie doczytał. Rozumiem, że nie miał czasu, bo zbyt zajęty był pluciem na PiS w TVN24.

 

Tomasz P. Terlikowski

Źródło: MalyDziennik.pl

Komentarze

Zobacz także

Nie żyje Tomasz Kalita. Przed śmiercią odnalazł Boga

Redakcja malydziennik

Uwaga! Coroczne ponawianie deklaracji dot. uczestnictwa w religii jest NIEZGODNE z przepisami

Redakcja malydziennik

Zasypiasz na modlitwie? Nie przejmuj się, to także jest modlitwa!

Redakcja malydziennik
Ładuję....