Czy warto było tak żyć? Ukrywać się całe życie? Czy warto oglądać (i tworzyć) kolejny film o Żołnierzach Wyklętych? "Wyklęty" udowadnia, że nie tylko warto. My musimy o nich pamiętać.
Główny bohater [Franciszek Józefczyk "Lolo"(Wojciech Niemczyk)] jest człowiekiem wyklętym przez ówczesne władze. Cały czas poszukiwanym. Musi uciekać, chronić się w miejscach, których nie zna, nie wie, czy znajdzie w nich bezpieczeństwo. A to wszystko za wierną służbę ojczyźnie.
Jego ojciec musiał walczyć o Polskę z bolszewickim najeźdźcą. "Lolo" kontynuuje rodzinne tradycje. Walczył w czasie II wojny światowej. Po niej komuniści nie pozwolili mu normalnie żyć. Mógł tylko wybrać sposób umierania.
Ocalały ze stalinowskiego terroru przyłącza się do ukrywających się polskich żołnierzy. Dowódca (Marcin Kwaśny) przestrzega swoich ludzi, że kolejne amnestie ogłaszane przez komunistów są fikcją. Ale każdy z nich ma wolną rękę i może się ujawnić. Wiąże się to jednak z ogromną ceną.
Umiejętnie używana kamera daje ogląd nie tylko na zapędzonych do lasu żołnierzy – cała akcja okraszona jest niesamowitymi ujęciami polskiej przyrody. Wydaje się, że bardziej realistyczne mogły być kostiumy, nie wprost spod ręki krawca, ale rzeczywiście potargane przez tułaczkę. Zabrakło także dopracowania niektórych ról epizodycznych. Niektórych, bo chociażby Janusz Chabior, pokazujący się na krótko na ekranie jako Minister, od razu pokazuje klasę.
Malkontenci narzekają, że to kolejny już film o tej tematyce. Że polskie kino, tzw. patriotyczne, nie ma nic do zaoferowania. Że to niepotrzebne rozgrzebywanie minionych wydarzeń. Tymczasem niezwykle ważne jest pełne pokazanie tego tematu. Polacy nie mieli okazji rozliczyć przestępców, którzy przez długi czas byli hołubieni przez lewicowe elity.
Jako wzorzec głównej postaci twórcy wybrali "Lalka", żołnierza, który najdłużej opierał się peerelowskim władzom, ale wykorzystują dużo szersze spektrum wydarzeń. Zamiast zaprezentowania rzeczywiście istniejącej jednostki, "Wyklęty" pokazuje „ludzi, a nie pomniki", jak określił to sam reżyser. Pokazany jest ogrom wyrządzonego zła, film daje też ogląd na życie niezłomnej polskiej armii. Reżyser postanowił jednak nie wybielać postaci. Uczynił je realnymi, głodnymi i cierpiącymi zimno, z językiem dosadnym, a także potrzebą uczuć i stabilizacji. Ci ludzie w lesie musieli zabijać. I zdarzało się, że zabijali osoby niewłaściwe.
Nie jest to ostatni film o Żołnierzach Wyklętych. I dobrze. Jeszcze dużo należy opowiedzieć.
"Wyklęty" w reżyserii i wg scenariusza Konrada Łęckiego wszedł do kin 10 marca. Za zdjęcia odpowiada Karol Łakomiec. W głównych rolach wystąpili Wojciech Niemczyk, Marcin Kwaśny i Hanna Świętnicka.