Badanie krwi wskazuje z dużym wyprzedzeniem, czy badany choruje na któryś z kilkunastu wykrywalnych przez test typów raka. Świat medycyny już rozpływa się w zachwytach nazywając go „świę
Zespół naukowców pod kierunkiem dra Erica Kleina z Cleveland Center w Ohio (USA) opracował proste badanie krwi zwane „płynną biopsją”. Ma ona pomóc diagnozować aż kilkanaście różnych typów raka. Test jest podobny do tych genetycznych, które wykonuje się, by określić genealogię badanego. Zgodnie z opisem, pozwala wykryć „nawet najmniejsze fragmenty DNA komórek rakowych, które dostały się do krwiobiegu”.
„Płynna biopsja” przebiega w kilku etapach. Najpierw od pacjenta pobiera się próbkę krwi, by przeanalizować zawarty w niej materiał genetyczny (genom) pod kątem składu DNA. Następnie wyszukuje się ewentualne mutacje genetyczne. W ostatnim kroku identyfikuje się konkretne zmiany w DNA, które są objawem tego, że rak już zaatakował jakieś komórki w organizmie badanego.
Z testów klinicznych „płynnej biopsji” na grupie badawczej składającej się z ponad 1600 ochotników wynika, że badanie ma aż 90 proc. skuteczność w diagnozowaniu raka jajnika i nieco mniej, bo 80 proc., w wykrywaniu nowotworu trzustki. Oprócz tego – z efektywnością na poziomie 77 proc. i mniej – wykrywa też raka m.in. przełyku, jelita grubego, macicy, żołądka i płuc oraz nowotworów dotykających rejonów głowy i szyi.
Naukowcy wciąż pracują nad ulepszeniem testu, jednak już teraz cieszą się z tego, co udało im się osiągnąć. Wynikami swojej pracy pochwalili się na corocznej konferencji American Society of Clinical Oncologists, która odbyła się 1-5 czerwca w Chicago.
– To jest potencjalny święty Graal w badaniach nad rakiem. Liczymy, że ten test ocali wiele żyć – mówi dr Klein. – Większość typów nowotworu jest diagnozowanych na późnym etapie. Płynna biopsja to szansa na to, by wykryć je na miesiące albo lata przed tym, zanim u chorego pojawią się objawy – dodaje.
slsk/msn