Dziś ma dojść do ostatecznego wysłuchania obrońców 11-miesięcznego chłopca przed sądem. Lekarze jednak nie pozostawiają złudzeń, a matka dziecka nie ukrywa swojej rozpaczy.
Charlie Gard urodził się 4 sierpnia 2016 roku, w dwa miesiące później trafił do szpitala z powodu osłabienia, które okazało się być genetycznym schorzeniem – według lekarzy ze szpitala Great Ormond Street niemożliwym do wyleczenia. Rodzice odnaleźli jednak fachowca z USA, który przeprowadziłby terapię na Charliem, ale nie otrzymali na to zgody ze strony szpitala i kolejnych instancji wymiaru sprawiedliwości.
Dziś odbędzie się jeszcze jedno posiedzenie, na którym rodzice mają przedstawić dowody, że terapia zaproponowana przez Amerykanów działa. Connie Yates, matka Charliego, w rozmowie z DailyMail.co.uk ujawniła, że nie co będzie, kiedy lekarze odłączą dziecko.
"Podczas gdy inne dzieci na intensywnej terepi umierały, albo wciąż miały sygnały zagrożenia życia, Charlie kontynuował rozwój" – mówiła 31-letnia Connie. "To nadzieja prowadziła nas przez cały ten czas. Dopóki nie znajdziesz się w podobnej sytuacji, nie dowiesz się, jak wielką może być siła nadziei".
Ostatni skazujący wyrok na Charliego Garda wydał Europejski Trybunał Praw Człowieka 27 czerwca.