Watykan chce przekonywać polityków, którzy w migrantach widzą głównie zagrożenie. W jaki sposób? Odpowiedź jest smutna, powtarzając przekłamania i półprawdy lewicowych demagogów.
A że nie jest to przesada pokazuje wypowiedź o. Michaela Czernego SJ, podsekretarza watykańskiej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, który podkreślał, że zamiast odpowiadać na argumenty przeciwników niekontrolowanej migracji Stolica Apostolska będzie pokazywać pozytywne przykłady.
„Przede wszystkim poprzez powtarzanie prawdy. Czyli, że wszystkie te zarzuty nie są prawdziwe. Są to argumenty używane dla krótkofalowych celów, ale to nie jest prawda. Większość ludzi, która się nad tym trochę zastanowi, odkrywa, że oni sami, albo ich przodkowie, dalsi czy bliżsi, też byli migrantami, uciekali z sytuacji, w których nie dało się żyć, szukali nowych szans na nowym miejscu. I jak mówi Ojciec Święty w ten sposób powstały nowe cywilizacje, nowe style życia. A zatem naszą rolą nie jest odpowiadanie na konkretne argumenty, bo to niczemu nie służy, lecz spokojnie i wciąż na nowo powtarzać pozytywne przykłady. A są ich tysiące” – mówił jezuita.
I aż żal, że w tej krótkiej wypowiedzi tyle jest uproszczeń, zwyczajnych nieprawd, a do tego jednostronności. Tak się bowiem składa, że choć migracje towarzyszą nam od dawna, to tak się składa, że dokonywał się on wewnątrz cywilizacji. Tym razem mamy do czynienia z nową sytuacją, bowiem obecna fala migracyjna dokonuje się między cywilizacją islamską a chrześcijańską (czy postchrześcijańską). To zasadniczo zmienia sytuację. Tego rodzaju masowe migracje (a dokonywały się one już wcześniej) nie kończyły się wzbogaceniem cywilizacji, ale zastąpieniem cywilizacji chrześcijańskiej (choćby w Egipcie czy na półwyspie Iberyjskim) cywilizacją islamską. W tym przypadku trudno mówić o wzbogaceniu. No chyba, że owe nowe cywilizacje, które powstały dzięki migracjom muzułmańskim, to właśnie te, które powstały w miejsce starych chrześcijańskich.
Nie jest także prawdą, że większość z nas ma za sobą migracje. Tak się składa, że ogromna większość państw europejskich, choć rzeczywiście „eksportowało” wielu ludzi do Ameryki, to wcale nie przyjmowało tak wielu migrantów. W Wielkiej Brytanii, aż do lat 50. XX wieku, jedynym wielkim ruchem migracyjnym było przyjęcie Hugenotów z Francji. Ich pełna integracja zajęła kilkaset lat.
Zaskakujące jest również to, że watykański specjalista od migracji nie dostrzega odmienności sytuacji, w jakiej znajduje się Europa, od tej, w której dokonywały się migracje jeszcze wiek temu. Setki tysięcy napływające każdego roku do wielu państw europejskich migrantów, trudno uznać za zwyczajną migrację. To, niezależnie od tego, czy zaplanowany czy nie, migracyjny zalew, który zresztą współbrat zakonny o. Czernego wprost nazywa „inwazją”. Nie jest jasne, w jaki sposób setki tysięcy młodych, nie znających języka, ale za to domagających się socjalu młodych ludzi miałoby wzbogacić Europę? W jaki sposób mieliby oni zdynamizować gospodarkę? Jeśli o. Czerny chce zobaczyć, jak wygląda zaangażowanie gospodarcze i ekonomiczne ogromnej większości migrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, to powinien wyjść ze swojego biura na ulice włoskich miast i tam zobaczyć, że jeśli migranci coś robią, to albo sprzedają chińskie podróbki rozmaitych towarów, albo… niestety współpracują z gangami. Można oczywiście winić za to Włochy, ale proste pytanie brzmi, czy gdyby z dnia na dzień, do Watykanu przybyło nie trzysta tysięcy, ale trzydzieści tysięcy migrantów, to czy o. Czerny znalazłby dla nich pracę i możliwości godziwego życia? Ciekawe też, czy wierzyłby wówczas w owe gigantyczne zyski, jakie przynieść mają Watykanowi migranci.
I na koniec, warto zwrócić uwagę, że nawet te państwa, które budowane były na migrantach (a rozumiem, że Franciszkowi bliskie jest doświadczenie obu Ameryk), nigdy nie godziły się na niekontrolowany napływ migrantów. A jakby tego było mało, także oni w ogromnej większości, wywodzili się z tego samego kręgu kulturowego i cywilizacyjnego, do którego migrowali. Nie z innego. Każdorazowo w historii zaś, gdy muzułmanie zaczynali masowo przemieszczać się w kierunku innej cywilizacji, źle się to kończyło dla cywilizacji, która była w ten sposób „ubogacana”. Historia powinna być nauczycielką życia, i nie widać powodu, by także Watykan nie korzystał z tej lekcji, zamiast powtarzać lewicowe slogany, które z rzeczywistością niewiele mają wspólnego. Jeśli więc chcemy zachęcać do migracji i pokazywać, że niesie ona ze sobą także szanse, to warto robić to posługując się argumentami lepszymi, niż te, które proponuje o. Czerny.
Tomasz P. Terlikowski