11.11 – choć jest, co roku – przede wszystkim czasem radości z odzyskanej po latach zniewolenia niepodległości przypominać powinien także, że walka o niepodległość, zarówno tą zewnętrzną, jak i wewnętrzną nigdy się nie kończy.
My, Polacy, powinniśmy to wiedzieć doskonale. Nasze położenie nieustannie uświadamia nam, że „wieczny pokój” nie istnieje, że zawsze ktoś nam może nie tylko zagrozić ekonomicznie, ale także pozbawić nas wolności. Agresywna polityka Rosji, która nie zamierza rezygnować z politycznego umacniania i odbudowywania „ruskiego świata”, nawet wbrew woli innych narodów; niemieckie – delikatnie przypudrowane polityczną poprawnością – aspiracje do budowy Europy pod germańskim, ekonomicznym i politycznym, panowaniem, to wszystko nie pozostawia wątpliwości, że i nadal trzeba walczyć o wolność, niepodległość, niezależność.
Można oczywiście powiedzieć, że mamy szczęście, że my (ale kto wie czy nasze dzieci) nie żyjemy w czasie wojny, że nie musimy umierać za Ojczyznę. To prawda, ale na początku lat 30. ogromna większość Polaków także była przekonana, że żyje w okresie, w miarę trwałego pokoju, i dość szybko okazało się, że nadzieje te były płonne, przyszła krwawa wojna, w której wielu Polaków oddało życie, a później wiele dziesięcioleci komunistycznego zniewolenia, gdzie także trzeba było wybrać, po której stoi się stronie. I nikt nie może nam zapewnić, że za dziesięć lat (mniej lub więcej także) my również nie staniemy przed podobnymi wyborami, że Europy nie ogarnie wojna. Zapewne inna, niż te poprzednie, ale tym nie mniej realna.
Niepodległość to jednak nie tylko postawa zewnętrzna, ale i wewnętrzna. Istotą Polskości jest wolność. Wolność od ideologicznych zniewoleń, absurdalnych światopoglądów, idiotycznych pomysłów, ślepego kopiowania zagranicznych wizji świata. I o to także musimy wciąż na nowo walczyć, by nie odebrano nam rodziny (bez niej – bez skoncentrowanych na dzieciach ojców i matek – nie ma silnego narodu), dumy z bycia Polakami, życia („naród, który zabija własne dzieci, jak przypominał św. Jan Paweł II, jest narodem bez przyszłości”) i wreszcie wiary. Tak, wierność wierze, wierność jej wymaganiom, ale także radości z niej płynącej, to także gwarant naszej wolność. Politycznie przynieśli nam ją – ujmując rzecz symbolicznie – Piłsudski i Dmowski, ale duchowo przechowali ją dla nas i przekazali ją nam święci: bł. Edmund Bojanowski, bł. Marcelina Darowska, założyciele zmartwychwstańców, święty brat Albert i wiele, wiele innych osób. Umacniali ją zaś w nas później: św. Maksymilian Maria Kolbe, św. Faustyna Kowalska, św. Jan Paweł II, bł. Jerzy Popiełuszko, sługa Boży Stefan Wyszyński. Listę można by ciągnąć jeszcze długo. To właśnie te osoby pokazują, że wiara jest fundamentem prawdziwej niepodległości. Bez niej, wcześniej czy później, wpadniemy w niewolę przesądów, ideologii, głupoty lub bałwochwalstwa. Warto o tym pamiętać także w ten szczególny dzień.
Tomasz P. Terlikowski