Istnieje nie tylko islam nietolerancyjnych fanatyków, lecz także islam łagodny i budzący głęboki szacunek. Niedawno spotkałem się z kilkoma zakonnikami i siostrami zakonnymi w klasztorze trapistów w Maroko. Trapiści żyją tam od dziesięcioleci, przez nikogo nie niepokojeni. Więcej nawet: są lubiani przez ludność, a wykształceni Marokańczycy szukają okazji do rozmowy z nimi i wymiany myśli. Dla tych marokańskich muzułmanów trapiści to równorzędni partnerzy, ponieważ są tak samo zakorzenieni w swojej wierze, jak ich muzułmańscy sąsiedzi w islamie. Tak – król marokański przyznał nawet wszystkim chrześcijanom w swoim kraju pełną wolność. Mają prawo własności, mogą zakładać stowarzyszenia i mogą bez przeszkód poświęcać się swojej działalności. Dla chrześcijan na przykład w Turcji pozostaje to nadal tylko w sferze marzeń.
I gdy zamierzaliśmy jeszcze przed moim odlotem wypić kawę, naukowiec udał się najpierw do kaplicy i zaniósł tam swoje modlitwy, zupełnie naturalnie. Moje myśli wróciły wtedy do przeszłości. Czy i u nas nie było to oczywiste, że rano, po przebudzeniu, i wieczorem, przed zaśnięciem, modliliśmy się? Czy i my nie dziękowaliśmy Bogu przed jedzeniem za Jego dary? Przypominam sobie, jak kiedyś w krajach katolickich trzy razy dziennie dzwoniły dzwony na Anioł Pański, i że my, jako dzieci, słysząc wieczorem dźwięk dzwonów, musieliśmy wracać do domu. Było, minęło. Teraz jesteśmy oświeceni i już tego wszystkiego nie potrzebujemy. Ale czy wówczas, jako dzieci, nie doświadczyliśmy uczucia, że jesteśmy w Bogu bezpieczni? Być może moglibyśmy nauczyć się dzisiaj od naszych muzułmańskich przyjaciół, że człowiek znajduje oparcie w Bogu. I choćby za to warto od czasu do czasu odmówić modlitwę dziękczynną.