Seksualność w dużym stopniu kształtuje życiowe losy człowieka. Każdego z nas.
Dla jednych jest dobroczyńcą. Łączy z drugą osobą, męża i żonę więzią niezwykle mocną. Przez akt małżeński dwoje ludzi może prawdziwie, autentycznie oddać się sobie, wyrażając w ten sposób największe zaufanie i miłość.
Kiedy rzeczywiście to czyni, staje się nie tylko aktem fizycznym, ale głębokim duchowym przeżyciem, z którego płynie radość i szczęście, ponieważ człowiek głęboko w sercu pragnie takiego oddania się drugiej osobie i życia z nią w głębokim związku.
Dla innych seksualność straciła swoją moc wyrażania i pomnażania miłości. Akt seksualny służy jedynie zaspokojeniu pożądliwości, namiętności, albo uśmierzeniu na chwilę nudy, pustki wewnętrznej, samotności, stresu.
Ciało drugiej osoby może też służyć do dania sobie chwili przyjemności, rozrywki i niczego więcej.
Dla jeszcze innych popęd seksualny nie tylko nie sprzyja ich dobru, ale stał się siłą zniewalającą i niszczącą ich własne życie i innych. Niezwykle destruktywną siłą.
Obawiam się, że w obecnych czasach tylko niewielka część ludzi korzysta w sposób pełny z potencjału dobra, jaki daje człowiekowi jego seksualność. Dlaczego? Najczęściej niszczą ten potencjał już w swojej młodości przez niewłaściwe działania.
CELIBAT
Wiecie, co to jest celibat? To pełna wstrzemięźliwość seksualna, powstrzymywanie się od wszelkich działań w tej sferze (W takim przynajmniej znaczeniu używa tego terminu książka, o której za chwilę).
Może wyniknąć z tego coś dobrego? Ponieważ Wy i ja jesteśmy „stanu wolnego”, czyli nie żyjemy w małżeństwie, mamy zachować czystość przedmałżeńską, tzn. celibat. Tak uczy Chrystus, a to nauczanie przypomina i tłumaczy Kościół.
Pan Bóg jest kochającym nas ojcem i, jeśli czegoś zakazuje albo coś nakazuje, czyni to wyłącznie w trosce o nasze dobro.
Dobry Ojciec, który jest naszym Stwórcą i Stwórcą wszystkiego, co nas otacza, wie oczywiście, co jest dobre, co nam służy, co nas rozwija, co nam przynosi szczęście i pełnię życia.
On również wie doskonale, co jest złe, a więc umniejszające nas, zniewalające, raniące, niszczące. Złe tzn. grzeszne, zło tzn. grzech.
Pan Jezus jedno, a wokół siebie słyszymy przeważnie coś zupełnie przeciwnego. Propaganda mówi np. że „seks to rzecz naturalna”, a więc jeśli masz ochotę, to czemu nie. Nienaturalne byłoby powstrzymywanie się. Mogłoby ci jeszcze zaszkodzić.
Hasełko „seks to rzecz naturalna” stale słychać. W pewnym piśmie dla dziewcząt umieściły je pewne panie pod zdjęciem dwóch żółwi w dziwnej pozycji. Wdzięczne, co?
Piszę o tym już po raz drugi, bo wydaje mi się to być pewnym symbolem. Może nawet owe panie umieszczą kiedyś całość na swoim sztandarze. (Obok będzie jeszcze na pewno prezerwatywa, którą, mam wrażenie, uważają za największy wynalazek w dziejach ludzkości).
I rzeczywiście niektórzy zadają sobie pytanie: dlaczego takie wyrzeczenia? Seks wydaje się przecież zabawny. Dla jakiej idei rezygnować z czegoś, co daje przyjemność? Dlaczego Pan Bóg zabrania mi tego? – pytają inni. Przecież nikomu nie szkodzę, a tyle uciech.
CZYM JEST EROTOMANIA?
Wpadła mi w ręce ciekawa psychologiczna książka. Napisana została przez amerykańskiego psychoterapeutę Patricka Carnesa i jego zespół. Zatytułowana jest Od nałogu do miłości. Jak wyzwolić się z uzależnienia od seksu i znaleźć prawdziwe uczucie (Harbor Point Sp. z o.o., Poznań 2001).
Ośmielam się ocenić ją, pomimo pewnych słabszych punktów, jako niezwykle odkrywczą i niezwykle potrzebną w obecnej chwili. Jeden z rozdziałów tej książki poświęcony jest celibatowi. Rewelacja! Ale po kolei…
Mówienie ludziom, zwłaszcza młodym, że seks to sprawa naturalna tak samo jak u zwierząt, a więc tak jak i one nie musisz się hamować (musisz się tylko koniecznie „zabezpieczyć”) prowadzi posłusznych tej ideologii do uzależnień seksualnych. Zwłaszcza jeśli taki komunikat padnie na podatny grunt psychiczny czy duchowy.
P. Carnes zajmuje się właśnie leczeniem tzw. seksoholików czyli erotomanów czyli ludzi, którzy ze względu na swoje uzależnienie seksualne nie potrafią już kierować swoim życiem. Nałóg kieruje nimi.
Seks niszczy seksoholika, tak jak alkohol alkoholika i narkotyk narkomana. Z taka samą skutecznością i siłą.
Co gorsza, wychodzenie z zaawansowanej erotomanii jest niezwykle trudne, trudniejsze nawet niż z narkomanii. Oto krótkie świadectwo:
„Mam za sobą odstawienie czterech ciężkich nałogów, w tym kokainy. Jednak zdecydowanie najcięższe i najtrudniejsze było dla mnie odstawienie erotomanii”.
Autor książki konkluduje:
„Jest to powtarzające się stwierdzenie wśród erotomanów, którzy wyzwoliwszy się z wielu uzależnień, uzyskali skalę porównawczą”.
WIĘCEJ >>>