Służby specjalne w USA są pewne. Kreml ingerował w przebieg wyborów w Stanach Zjednoczonych. Moskwa zatrudniła całą armię trolli internetowych i wydała 100 000 dolarów na promowanie na Facebooku treści uderzających w Hillary Clinton i promujących Donalda Trumpa, w czasie kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku.
Facebook przekazał informacje na ten temat FBI. Ujawniono, że Rosjanie uruchomili aż 3 tysiące kampanii reklamowych pomiędzy czerwcem 2015 roku a majem 2017 roku, używając kont pochodzących z Internet Research Agency, kremlowskiej armii trolli.
Treści miały zawierać nieprawdziwe informacje na temat prawa do posiadania broni, praw mniejszości seksualnych i kwestii rasowych. Szacuje się, że mogły dotrzeć nawet do 70 milionów wyborców. Wygląda na to, że Zuckerberg, który jest aktywnie zaangażowany w promowanie lewackich wartości i tolerowanie szyderstw z chrześcijaństwa na swoim portalu, wybrał jednak pieniądze. Tak się właśnie kończą lewackie ideały… Tam gdzie zaczyna się szmal.
Amerykański wywiad jest w posiadaniu dowodów wskazujących, że rosyjscy hakerzy atakowali system do głosowania w około 39 stanach, a rosyjskie GRU próbowało przejąć kontrolę nad systemami informatycznymi 122 lokalnych biur wyborczych. Putin z początku zaprzeczał tym informacjom, ale ostatnio ujawnił, że być może to "patriotyczni" hakerzy zaangażowali się w ten proceder.
FBI, na podstawie zdobytych informacji planuje ukarać firmy i podmioty gospodarcze, które zaangażowały się w rosyjskie działania.
Póki co jednak, Putin nie powodów do zadowolenia. Być może działania Rosjan w jakimś stopniu przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść Donalda Trumpa. Nie zmienia to jednak fakt, że Trump wbrew swoim zapowiedziom ochłodził stosunki z Rosją i nie traktuje jej jak równego partnera, mocno wspiera Polskę i dba o relacje z Chinami.
