Wojujący islamiści wypowiedzieli Europie (a szerzej cywilizacji zachodniej i chrześcijaństwu) wojnę. W takiej sytuacji obrona jest nie tylko usprawiedliwiona, ale wręcz konieczna, jest wojną sprawiedliwą lub samoobroną.
A mowa nie o pisaniu kredkami po chodnikach i walce z rzekomą nienawiścią, a o konkretnych działaniach politycznych, policyjnych, a gdy trzeba militarnych. Muszą być one jednak odpowiednio skierowane, bo gadanie, że walczymy z całym światem islamskim jest nieroztropne. Podzielić przeciwnika (który zresztą i tak jest realnie podzielony) to podstawowa zasada roztropnie prowadzonej wojny.
Nie wolno nam jednak także udawać, że wojny nie ma, że to tylko terroryzm, że w istocie nic nam nie zagraża. Terroryzm jest formą prowadzenia wojny, ale nie wyznacza jej celów, jest środkiem a nie celem. Nie jest także celem zastraszenie Europejczyków, to także jest środek wiodący do celu. Tym ostatnim jest zaś podbicie Europy. W islamskie DNA wpisane są podboje. Dla muzułmańskich teologów dowodem na prawdziwość islamu były zdobycze terytorialne i przejmowanie terenów zamieszkiwanych przez chrześcijan. Ziemia raz islamska zaś na zawsze islamską zostaje. I to się nie zmienia tylko dlatego, że Europejczycy czy chrześcijanie nie chcą w to wierzyć.
Dlatego trzeba mieć świadomość, że muzułmanie nie przeprowadzają zamachów po to, by nas zastraszać, ale po to, by przygotować grunt pod zajęcie Europy. Zamachy są tylko jednym z elementów tej strategii. Inne to wielki ruch (bu nie powiedzieć wprost inwazja) imigracyjny, innym terroryzm, który ma pozbawiać Europejczyków chęci obrony i wreszcie ostatnim akcja nawróceniowa. W takiej sytuacji potrzebna jest walka, decyzje polityczne, długofalowe działania. Zapewnianie, że my się nie boimy nie ma znaczenia, bo nie brakuje narodów czy wyznań chrześcijańskich, które też się nie bały i już ich nie ma, bo zostały zmiecione przez muzułmanów. Warto też przypomnieć, że obrona przed przemocą, niewinnych przed atakami jest mocno wpisana w chrześcijaństwo. Nadstawiać można swój policzek, a nadstawianie policzka cudzego to nie chrześcijaństwo o zwyczajne tchórzostwo.
Tomasz P. Terlikowski