Fidel Castro to nie miły starszy pan, który właśnie zmarł, ale dość paskudny satrapa, który ma rękach krew przynajmniej stu tysięcy ludzi. I dlatego niedobrze mi się robi, gdy czytam, z jaką atencją wspominają go lewicowi politycy.
Kolejni światowi przywódcy mówi o Fidelu Castro same dobre rzeczy. – Fidel Castro był legendarnym rewolucjonistą i mówcą, który znacząco poprawił system edukacji i opieki zdrowotnej na Kubie – oświadczył w sobotę premier Kanady Justin Trudeau. "Historia przyznała rację Fidelowi" – uzupełniał lewicowy premier Grecji Aleksis Cipras._Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaś podkreślał, że „świat stracił człowieka, który dla wielu był bohaterem”. Takich wypowiedzi było zdecydowanie więcej, ale… daruje sobie cytowanie kolejnych.
Daruję, bo tego rodzaju wychwalanie komunistycznego zbrodniarza, człowieka, który jest odpowiedzialny za śmierć przynajmniej stu tysięcy Kubańczyków i cierpienia rzeszy innych, który eksportował komunizm do innych krajów, który niszczył i prześladował kapłanów i biskupów, jest zwyczajnym pluciem w twarz jego ofiarom. Lewicowi (i to nawet jeśli samych siebie uważają za prawicowych) politycy chwaląc zbrodniarz to właśnie robią, traktując ludzi, którzy oddali życie za prawdziwą, a nie komunistyczną wolność Kuby, jak nawóz historii, jak nic nie znaczące łajno historii, które można pominąć milczeniem.
I to właśnie to pomijanie zwykłych ludzi, których Castro poświęcił, a także pomijanie tych, którzy muszą męczyć się pod butem komunistycznego reżimu aż dotąd, irytuje mnie najbardziej. Nie, nawet nie hipokryzja, która sprawia, że gdy umiera prawicowy dyktator czy człowiek, który miał odwagę sprzeciwić się komunie, wówczas media całego świata plują na niego (nawet jeśli nie ma na rękach niczyjej krwi), ale gdy umiera komuch wówczas pieją z zachwytu. Do hipokryzji zdążyłem się przyzwyczaić, ale do plucia na groby (często bezimienne, pozbawione nawet tabliczek) przyzwyczaić się nie mogę. I dlatego robię to, co w takim dniu mogę, przypominam, że wychwalanie zbrodniarza jest aktem absolutnej niesprawiedliwości wobec jego ofiar. Jest ich ponownym poniżaniem, zapominaniem o nich, jest włączaniem się w dzieło tego, który skazał ich na śmierć.
Tomasz P. Terlikowski