ARCHIWUM

Terlikowska: Zadanie na dziś – głosić piękno małżeństwa

Co trzecie dziecko w Polsce to dziecko niezamężnej mamy. Z roku na rok liczba ta rośnie. Czy to tylko efekt zmian obyczajowych czy strach przed relacją na całe życie?

Analiza danych przedstawionych przez „Dziennik” nie jest zbyt optymistyczna. Na 370,4 tys. urodzonych w ubiegłym roku dzieci, prawie 91 tys. pochodziło ze związków nieformalnych. W większości przypadków ich mamy były pannami, rzadziej rozwódkami, a sporadycznie wdowami. Najwięcej dzieci z nieformalnych związków rodzi się w dużych miastach, ale i na wsiach nie są do przypadki należące do rzadkości. W porównaniu z początkiem lat 90. ubiegłego wieku skok jest ogromny. Warto więc postawić sobie pytanie, dlaczego dziś odwróciła się kolejność – najpierw dzieci, potem ewentualnie ślub, o ile jeszcze będzie z kim ten ślub brać. Nieformalne związki rozpadają się dużo szybciej niż małżeństwa. Wystarczy zerknąć do statystyk. 

 

Co jednak spowodowało tę gigantyczną zmianę? Po pierwsze, zmiany obyczajowe. I tak w europejskim rankingu jesteśmy w tym przypadku w końcówce, ale to dobrze. To tylko świadczy na korzyść Polski i polskich dzieci. Bo pełna rodzina to optymalne środowisko rozwoju dla dzieci. Dziś już z parami mieszkającymi bez ślubu oswoiliśmy się, mało kogo gorszy taka sytuacja. Cóż, życie bez zobowiązań i wiążących deklaracji jest pewnie łatwiejsze. Zawsze można zebrać swoje zabawki i pójść szukać szczęścia gdzie indziej. Tyle że porzucona „narzeczona” cierpi tak samo jak porzucona żona, a nawet może jeszcze bardziej. 

 

Po drugie, przyczyną są rozwody. Rozwodnicy wchodząc w kolejne związki, wiązać się na stałe nie chcą. Skoro już raz się przekonali, że coś takiego jak trwały związek nie istnieje, to kolejny raz takiego błędu popełnić nie chcą. Wybierają więc związek nieformalny. Skoro nic nie jest na zawsze, to po co sobie obiecywać coś, czego nie można dotrzymać. 

 

Trzeci powód, na który wskazują demografowie, to po prostu ekonomia. Względy finansowe decydują o tym, że lepiej ślubu nie brać. Bo na przykład samotna matka może rozliczać się z fiskusem razem z dzieckiem, a zamężna już nie. Łatwiej też zapisać dziecko do państwowego żłobka czy przedszkola właśnie z tytułu bycia samotną matką.

 

I ostatni powód – to samotne macierzyństwo z wyboru. Chcę mieć dziecko, ale żaden facet ma mi w tym nie przeszkadzać. Koniec kropka. 

 

Przytaczam te argumenty nie po to, żeby ganić tych, którzy wybierają takie życie, tylko żeby pokazać, ile na tym obszarze jest jeszcze do zrobienia. Ile my jako małżonkowie mamy pracy do odrobienia. Słabi z nas świadkowie małżeńskiego życia, skoro ludzie wiązać się ze sobą na stałe nie chcą. Jesteśmy leniwi, nie chce nam się pokazywać piękna małżeństwa. A to przecież niesamowita rzeczywistość. I wcale nie chodzi o to, że ta wspólna droga zaczyna się piękną uroczystością. Całe wspólne życie jest jednym wielkim świętem, świętem naszej miłości. To my każdego dnia tą radością powinniśmy promieniować. Dana dam została taka łaska, a nam się nie chce. Musimy sami stawać się każdego dnia lepszą żoną i lepszym mężem, by jeszcze bardzie świadczyć o tym, czym tak naprawdę jest małżeńskie życie. Czasem łatwiejsze, czasem trudniejsze, ale przeżyte we dwoje.

 

To nie jest prawda, jak próbuje się nam wmówić, że nie można zbudować trwałego małżeństwa, Można, dowodem małżonkowie, którzy razem przeżyli pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat. Łatwo im pewnie nie było. Też się kłócili, trzaskali drzwiami, pewnie nie raz mieli siebie nawzajem dosyć. Ale wiedzieli, że jest o co walczyć. Że małżeństwo jest tą wartością, która ma pierwszeństwo przed moimi zachciankami czy jakimiś egoizmami.

 

Warto więc zmienić swoje myślenie. Małżeństwo to nie kontrakt, w którym strony zobowiązują się do świadczenia sobie pewnych określonych usług. A jeśli nie będą się z tego wywiązywać, to droga wolna, umowa przechodzi do historii. Małżeństwo to przymierze, nakierowane na drugą osobę, a nie na uzyskiwanie jakichś partykularnych korzyści. A przymierze w chrześcijańskim związku to zaproszenie do niego Pana Boga i wezwanie Go jako świadka naszego ślubowania. W przysiędze małżeńskiej podkreślamy nierozerwalność i ostateczność. I na tym polega piękno małżeństwa. Małżeństwa, które nie jest żadnym więzieniem, tylko najprawdziwszą wolnością. Zamiast więc bawić się w małżeństwo, lepiej po prostu takie stworzyć. Z korzyścią dla wszystkich,a już na pewno dla dzieci, które będą owocem tych związków. 

 

Małgorzata Terlikowska

Źródło:

Komentarze

Zobacz także

Uważajcie na dzieci! Kolejna durna zabawa krąży po sieci!

Redakcja malydziennik

Czy egzorcysta może rozmawiać z diabłem?

Redakcja malydziennik

Ale spektakularny cud! Groził jej całkowity paraliż, a wtedy zaingerował … Bóg!

Redakcja malydziennik
Ładuję....