Umiał rozpoznawać Niemców i ostrzegał towarzyszy przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Piesek o imieniu Stubby wykazał się na polu walki niebywałą odwagą, za którą otrzymał liczne medale.
7 lipca 1921 r. amerykański dziennik „New York Times” donosił na pierwszej stronie o nietypowej ceremonii, która odbyła się przy Pennsylvania Avenue w Waszyngtonie:
„Stubby, pręgowany boston terier, który służył za granicą jako maskotka Amerykańskiego Korpusu Ekspedycyjnego został dziś odznaczony jako bohater wojny światowej przez generała Johna J. Pershinga. (…) Podczas wręczania medalu generał zaimprowizował krótką przemowę, która nie doczekała się jednak odpowiedzi Stubby’ego. Piesek oblizywał tylko swój pyszczek i merdał małym ogonkiem”.
Podczas ceremonii Pershing wręczył odznaczenia także innym weteranom Wielkiej Wojny, jednak to Stubby skupiał wówczas największą uwagę mediów. Jak dowiadujemy się z dalszej lektury artykułu z NYT, tego dnia piesek wydawał się trochę nieśmiały i zdradzał objawy zdenerwowania związane z fleszami aparatów, ale „był taki czas, gdy wielkie działa nie potrafiły go wystraszyć”.
Stubby bezapelacyjnie zasługiwał na miano bohatera. W czasie I wojny światowej nie tylko wpływał na dobre samopoczucie amerykańskich żołnierzy, ale brał również udział w 17 bitwach oraz 4 dużych ofensywach.
Czytaj także: STRASZNE! Egzekucja słonicy. Powiesili ją na szubienicy, ponieważ…
Inteligencja bohaterskiego psa może dziś budzić podziw graniczący z niedowierzaniem. Zachowanie Stubby’ego nieraz sugerowało bowiem, że miał on świadomość, iż znajduje się na wojnie: umiał rozpoznawać wrogów, a dzięki świetnemu węchowi był w stanie ostrzegać kompanów przed zbliżającym się niebezpieczeństwem.
Stubby trafia na front
Z początku nic nie wskazywało na to, że Stubby pojawi się kiedyś na czołówkach największych amerykańskich gazet. Zanim trafił na front Wielkiej Wojny wałęsał się po ulicach, żywiąc się tym, co wygrzebał ze śmietników lub dostał od przypadkowych ludzi.
Jego los odmienił się w 1917 r., gdy przez przypadek znalazł się na placu Uniwersytetu Yale, gdzie amerykańscy żołnierze szkolili się przed wyruszeniem do Europy. Słoko wyglądający psiak zwrócił uwagę szeregowego Roberta Conroya, który postanowił go przygarnąć. Mężczyzna nadał mu imię Stubby (ang. „krępy”), odnoszące się do krótkiego i grubego ogona zwierzęcia.
Gdy w lutym 1918 r. 102 Batalion Piechoty, w którym służył Conroy, wyruszył na front, żołnierz – pomimo zakazu trzymania zwierząt w koszarach – ukrył swojego pupila na statku. Następnie – już po przybyciu do Francji – szeregowy schował zwierzę pod swoim płaszczem. Wkrótce dowódca oddziału odkrył obecność psa, ale wyjątkowo pozwolił mu pozostać na pokładzie.
Według późniejszych relacji na jego decyzję wpłynęły sztuczki, których Stubby nauczył się wcześniej od Conroya – zwierzę miało podobno podnieść przednią łapę i… zasalutować dowódcy.
W niedługim czasie Stubby, któremu z miejsca nadano stopień szeregowego, został nieoficjalną maskotką batalionu. Żołnierze nauczyli go kilku wojskowych komend, a wkrótce przekonali się, że sympatyczny czworonóg nie tylko potrafi świetnie podnosić ich morale, ale także odróżnić język angielski od niemieckiego i nieść pomoc rannym towarzyszom broni.
Bohater Ameryki
Stubby szybko przywykł do nowych warunków. W przeciwieństwie do innych psów nie bał się hałasu – niestraszne były mu strzały artylerii i dźwięki karabinów. Co więcej, wykorzystywał swój doskonały słuch, aby ostrzegać kompanów przed zbliżającymi się pociskami. Szczególnie cenny okazał się jego czuły węch.
Piesek wyczuwał choćby najsłabszą woń gazu musztardowego – gdy tylko udało mu się wykryć zapach tej substancji szczekał i podgryzał żołnierzy dopóty, dopóki ci nie założyli masek przeciwgazowych.
Poświęcenie Stubby’ego nie osłabło nawet wówczas, gdy po jednym z niemieckich ataków z użyciem broni chemicznej został ranny i musiał trafić na obserwację do szpitala. Ten incydent paradoksalnie wzmocnił zmysły walecznego żołnierza – jego węch wyostrzył się jeszcze bardziej.