13-letni chłopak tak bardzo nie chciał zasmucać i martwić swoich rodziców, że nic nie powiedział im o chorobie nowotworowej.
Santhosh na co dzień mieszka w internacie oddalonym o 500 km od rodzinnego domu. Podczas wakacji w czerwcu 2017 r., kiedy pojechał do domu, skarżył się na łagodny ból szyi. Rodzice zabrali go do miejscowego szpitala, gdzie przepisano mu jedynie środki przeciwbólowe. Ból stawał się coraz bardziej uporczywy, więc szukał innego lekarza. Ostatecznie u chłopaka zdiagnozowano chorobę nowotworową.
Santhosh jako pierwszy dowiedział się o swojej chorobie. Bardzo chciał oszczędzić tych wiadomości swoim rodzicom. bał się, że oni takiej informacji nie przeżyją. był pierwszą osobą, która przeczytała jego raport na temat raka. Obawiał się, że wkrótce umrze, ale bardziej obawiał się, że jego rodzice nie poradzą sobie z tym problemem
W końcu o chorobie chłopak powiedział w zaufaniu wujkowi. Poprosił jednak, by ten nie mówił rodzicom, na co choruje: „Moja matka wie, że jestem chory, ale nie ma pojęcia, że cierpię na raka" – mówi. Niedawno na nowotwór zmarła babcia nastolatka, dlatego tym bardziej nie chciał martwić rodziców: „Dopiero co straciliśmy babcię. Zabił ją rak. Teraz ten rak także mnie zaatakował. Mam nadzieję, że nie umrę tak szybko. Nie chcę zawieść rodziny. Chcę kontynuować naukę i uczynić moich rodziców szczęśliwymi".
W końcu o chorobie syna dowiedział się ojciec. Mimo że rodzina żyje w biedzie i ma długi z powodu kryzysu, jaki związany był z suszą i brakiem deszczu, postanowiła zrobić wszystko, by wyleczyć syna. Za pośrednictwem internetowej zbiórki próbują zebrać kwotę potrzebną na leczenie i przeszczep szpiku kostnego.
"Santhosh jest coraz słabszy. Kiedyś mistrz szkoły w koszykówce i świetny uczeń, dziś nie może stać na własnych nogach” – opowiada jego wujek.
I on, i nastolatek nie tracą nadziei i wierzą, że chłopak wygra jeszcze niejeden mecz.