24 czerwca, Limburg w Niemczech. O godz. 3.45 w środku pola eksplodowała samoistnie ważąca ćwierć tony bomba lotnicza z czasów II wojny światowej. Niewybuch pozostawił po sobie ogromny krater.
Przybyli na miejsce specjaliści oszacowali, że bomba lotnicza znajdowała się 4 metry pod ziemią. W wyniku eksplozji zostawiła po sobie lej o średnicy 10 m i głębokości ok. 4 m. Na szczęście do wybuchu doszło na środku pola, gdy wszyscy spali, dlatego nikomu nic się nie stało.
Czytaj także: SKANDAL! Mocne słowa Mike’a Tysona: „Polakom w Powstaniu Warszawskim stało się g*wno”
Saperzy przeczesali pole, aby upewnić się, że w ziemi nie znajdują się inne niebezpieczne bomby. Jak podaje autor bloga Zwiadowca Historii, w Niemczech raz do roku dochodzi do samoistnych eksplozji niewybuchów z czasów II wojny światowej.
Winne temu są utleniające i rozkładające się detonatory chemiczne, w tym wypadku zawierające kapsułki acetonowe. Powodem licznego występowania niewybuchów w tamtym rejonie jest była zajezdnia kolejowa która była celem ataku bombowego pod koniec II Wojny Światowej. Mieścił się tam również warsztat lokomotyw.
– wyjaśnia na łamach ZH Bartłomiej Stój.
Mimo tego niebezpiecznego incydentu, mieszkańcy miasta Limburg są spokojni. Komentujący całą sprawę rzecznik Guido Martin twierdzi, że niebezpieczeństwo przypadkowego zginięcia od eksplozji niewybuchu jest mniejsze niż trafienie przez piorun w czasie burzy.