Ali Farbrace z Tunbridge Wells w hrabstwie Kent w Anglii podzieliła się z internautami zdjęciem swojego umierającego synka. Mały Daniel przegrał walkę z białaczką.
Daniel urodził się 29 września 2015 roku, w 26. tygodniu ciąży. Kilka pierwszych miesięcy życia chłopczyk spędził w szpitalu, przez wiele tygodni podłączony był do respiratora. Dopiero na Boże Narodzenie jego stan na tyle był stabilny, że lekarze pozwolili rodzicom zabrać synka do domu.
Radość jednak nie trwała długo. W kwietniu 2016 roku na rodzinę spadła tragiczna wiadomość. Na ciele chłopczyka pielęgniarka zauważyła maleńkie kropki, jakby ślady po ukłuciu szpilki. Stan dziecka zaczął się pogarszać. Lekarze zdiagnozowali białaczkę: "Mówili nam, że można to leczyć, dawali Danielowi prawie 70 procent szans na przeżycie” – opowiada matka chłopca.
Daniel został poddany chemioterapii i na pierwsze urodziny mógł wrócić do domu. Niestety, choroba znów zaatakowała. Dla chłopca nie było już ratunku.
Rodzice Daniela mówią dziś, że są wdzięczni za to, że śmierć przyszła w sposób naturalny: „Gdybyśmy musieli podjąć decyzję o wyłączeniu maszyny, nigdy byśmy sobie tego nie wybaczyli. Myślę, że on nam tego specjalnie oszczędził. Taki był nasz Daniel” – mówi Ali Farbrace.
„Udostępniliśmy zdjęcie naszego syna, bo chcemy zwrócić uwagę na nowotwory u dzieci i pokazać, że umierają jak wojownicy. Ojciec Daniela powiedział, że to zdjęcie wygląda tak, jak kiedyś spoczywali wojownicy – a Daniel był wojownikiem”.
"Był niesamowity, był naszą radością" – mówi mama Daniela. "Chcemy po prostu pamiętać go jako szczęśliwego, pięknego, małego chłopca”.