Grupa psychiatrów wzięła udział w konferencji naukowej, podczas której ogłosiła, że prezydent USA ma ewidentne objawy choroby psychicznej.
Podczas konferencji naukowej na Yale University czołowi amerykańscy psychiatrzy postanowili zakwestionować zdrowie psychiczne Donalda Trumpa. Jednogłośnie orzekli, że prezydent Stanów Zjednoczonych cierpi na wiele zaburzeń osobowościowych. Ich zdaniem, przejawia on tendencje antyspołeczne, narcystyczne i szowinistyczne, co może być niebezpieczne. Dlatego naukowcy czują się w obowiązku przestrzec przed nim Amerykanów. Cechy te bowiem skutecznie wpływają na sposób rządzenia, który naukowcom się ewidentnie nie podoba. Przygotowali oni nawet petycję, w której domagają się, by Donald Trump zrezygnował z prezydentury.
„Nie możemy siedzieć cicho. Naszym obowiązkiem jako lekarzy jest informowanie opinii publicznej o stanie zdrowia psychicznego najważniejszej osoby w państwie” – przekonywał dr James Gilligan, psychiatra i profesor z Uniwersytetu w Nowym Jorku.
Diagnozę jednych naukowców zanegowali z kolei inni naukowcy, którzy orzekli, że lekarze nie mają prawa ferować takich opinii. Diagnozę dotyczącą zdrowia psychicznego można postawić wyłącznie w oparciu o indywidualne konsultacje.
Jeden z uczestników konferencji mówił dziennikarzom, że choć nie zgadza się z Donaldem Trumpem, ani z jego metodami rządzenia, jest przeciwny temu, by go dyskredytować, doszukując się w jego zachowaniu chorób psychicznych.
Zdaniem cytowanego przez „Daily Mail” wiceprzewodniczącego Partii Republikańskiej w Connecticut, JR Romano, naukowcy ferujący takie diagnozy całkowicie zatracili standardy etyczne: "To wyrzucanie standardów etycznych przez okno. Naukowcy ci po prostu nie mogą zaakceptować wyników wyborów”.