Właściciel jednego z łowisk w Wielkiej Brytanii zamontował kilka lat temu tablicę, która informuje o zakazie wstępu m.in. dla Polaków, dzieci i psów. Do sądu złożono pozew przeciwko Brytyjczykowi.
W sprawie tablicy interweniowała polska ambasada, policja i fundacja Equality and Human Rights Commision. Żadna próba nie zakończyła się usunięciem informacji.
Teraz do głosu doszedł 35-letni Radosław Papiewski. Polak aktywnie wspiera społeczność wędkarzy w Wielkiej Brytanii. O istnieniu tablicy poinformowało go dwóch obywateli Rumunii. "Gdy usłyszałem o tym, pomyślałem o moim 10-letnim synu. Jak mógłbym mu powiedzieć, że nie może tu łowić, bo jego tata urodził się w Polsce?" – pytał Papiewski w rozmowie w "Guardianem".
"Tablica z taką informacją nigdy nie powinna powstać. Wyraźnie dyskryminuje Polaków i osoby z innych państw europejskich" – dodaje.
Papiewski zadzwonił do właściciela łowiska, ale Brytyjczyk po usłyszeniu wschodniego akcentu poinformował krótko, że osoby ze Wschodu to złodzieje i zakończył połączenie. W tej sytuacji Polak postanowił skierować sprawę do sądu. Polak nie liczy na odszkodowanie, a usunięcie znaku i przeprosiny. Koszty sądowe zdołał opłacić dzięki uruchomionej w internecie zbiórce.