Temat Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej (PISF) pomimo tornada, które wywołuje w środowisku filmowców, nie cieszy się zainteresowaniem widzów przyzwyczajonych otrzymywać gotowe produkcje, a nie uczestniczyć w ich przygotowaniu. Interesują ich tylko dwie sprawy. Czy film był dobry lub zły. Czy warto iść do kina, czy nie. W środowisku polskich filmowców sprawa wygląda zupełnie inaczej. Dlatego 12 października br. do Prokuratury w Warszawie zostało skierowane zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa ze wskazaniem na PISF.
Niedawno z funkcji dyrektora PISF została odwołana Magdalena Sroka. Środowisko postanowiło zorganizować protest przed budynkiem PISF. Zjawiły się niemal wszystkie media i około 50 osób. Organizatorem były te same osoby, które parę dni wcześniej organizowały protest kobiet z parasolkami. Tu jeden tylko transparent i w pamięci, że polskie kobiety, filmowcy… Absolutnie nic się nie wydarzyło. Jednak parę z kobiet trzymało kartkę, która wskazywała na to co ich zdaniem jest najlepsze w działalności PISF, co pamiętają. W sumie były 4 kartki. Na jednej z nich treść: SALA SAMOBÓJCÓW #EFEKTPISF.
Po śmierci Andrzeja Wajdy sprawy w środowisku filmowym zaczęły wymykać się spod kontroli. Odnosi się przekonanie, że to sami filmowcy dokonują zbiorowego samobójstwa, a co przerażające nikt im w tym nie przeszkadza.
Odwołana dyrektor PISF w rzewnym liście wskazuje, że traci stanowisko dokładnie w rok od śmierci Andrzeja Wajdy. Powstaje list otwarty filmowców, gdzie około 100 reżyserów, paru producentów, aktorów i innych podpisuje się pod tym listem do Premier. Nazwiska, które na pewno będą pomocne w prokuraturze, wiele z nich bowiem znalazło się już w zawiadomieniu skierowanym właśnie do prokuratury.
Treści nie można ujawniać, bo decyzji o śledztwie nie ma. Jednak parę informacji można przytoczyć, które mogą zainteresować odbiorców. Na przykład filmy, które były dotowane kwotą ponad 4 500 000 złotych, które nigdy nie powstały, a są w katalogu filmów ukończonych. Kolejne 4 000 000 złotych udzielonej pożyczki przez PISF, której wcale nie trzeba było zwracać. Dotacja przyznana przez PISF na kwotę 680 000 zł (słownie: sześćset osiemdziesiąt tysięcy), na książkę o Andrzeju Wajdzie. Zaciągnięte umowy z prywatnymi osobami związanymi z Andrzejem Wajdą, jego szkołą i filmami, to skromnie licząc w ciągu 10 lat ok. 160 000 000 (słownie: sto sześćdziesiąt milionów złotych). Gdzie cały budżet w tym czasie oscylował w granicach 1,5 miliarda złotych. Mimo że PISF nie przywiązywał wagi do liczb, one odłożyły się w dokumentach. W zawiadomieniu jest informacja, która wynika z kontroli NIK, że PISF nigdy nie kontrolowała dotowanych podmiotów. Firmy, które produkowały filmy i miały obowiązek zwrotu dotacji, jeżeli będą miały zysk, nigdy tych pieniędzy nie przekazały. W wyrywkowo przebadanych przez NIK, a dotowanych przez PISF 32 filmach fabularnych, we wnioskach o dofinansowanie producenci szacowali ilość widzów w kinach na 300 000, a w skończonych produkcjach liczba ta średnio plasowała się na poziomie 20 000 widzów. Średnio koszt filmu to 3 000 000 zł. Sukcesem dla PISF nie była widownia, a to, że film brał udział w jakimkolwiek festiwalu klasy A. Filmy miały być finansowane w maksymalnie 60% ze środków publicznych, a w praktyce były finansowane w 100%. W ciągu 10 letniego działania PISF nigdy nikomu nie zależało na widzu. Tę informację potwierdza NIK.
1 500 000 000 – tyle pieniędzy wyciągniętych z portfela widzów stało się łupem garstki ludzi związanych z polskim filmem na przestrzeni 10 lat. Może ten fakt zainteresuje opinię publiczną, skoro polskie kino i osoby z nim związane już dawno ich nie obchodzą.
Czas, aby od słów przejść do czynów. Filmowcy nie mogą być wyjęci spod prawa. Nauczeni doświadczeniem afery AMBER GOLD jest pewne, że ten wskazany #EFEKTPISF SALA SAMOBÓJCÓW będzie proroczy.