ARCHIWUM

Są równi i równiejsi – przedsiębiorcy znów wygrywają z dobrem wspólnym

Prawo i Sprawiedliwość, partia, która wygrała wybory pod hasłem “wstawania z kolan”, czyli metafory mającej opisać powrót Polski do polityki suwerennej, dzień po dniu, tydzień po tygodniu pokazuje, że sama – ze swoim rządem – nie działa suwerennie. Czy może zatem zapewnić suwerenność Polsce?

Tam gdzie spotyka się z silniejszym interesem partykularnym po prostu ustępuje. Oczywiście sam nacisk silniejszego nie jest jeszcze wystarczający. Najważniejszy jest interes samej partii, a w drugim dopiero rzędzie Polski. Właściwie dobro Polski jest ważne o ty o ile realizuje dobro partii. Może to zbyt grubo powiedziane, ale taki opis narzuca sama rzeczywistość. A jednak realna suwerenność powstaje wtedy, gdy ponad dobra partykularne – także dobro swojej partii – stawia się, nie bójmy się tych słów – sprawiedliwość i dobro wspólne. Rzeczywista suwerenność to zdolność do obrony tych, których obrona nie jest realizacją żadnego interesu tej czy innej grupy lobbystycznej posiadającej moc i wpływy. W ten sposób realizuje się dobro całej wspólnoty narodowej, państwowej i politycznej.

 

Tymczasem mogliśmy dzisiaj usłyszeć z ust premiera Morawieckiego zupełnie otwartym tekstem, że nad sprawiedliwość społeczną stawiane będą interesy przedsiębiorców i ich uprzywilejowanie jest w interesie rządzących, czyli w interesie PiS. Dowiedzieliśmy się, że nie będzie reformy podatkowej.

 

"Przy podejmowaniu tej decyzji szczególnie ważny był dla nas interes przedsiębiorców. Analiza potencjalnego wpływu tzw. jednolitego podatku na osoby prowadzące działalność gospodarczą przyczyniła się do podjęcia ostatecznej decyzji. Praca przedsiębiorców wiąże się z licznymi ryzykami oraz niepewnością i nie można jej porównywać do aktywności zawodowej w formie, np. umowy o pracę."

 

Pozwolę sobie przytoczyć jako część komentarza do tych słów uwagi Piotra Wójcika, publicysty pisma “Nowy Obywatel”.

 

“Ręce opadają. Już myślałem, że akurat ta ekipa, pomimo jej licznych wad, przynajmniej nie będzie nas raczyć takimi frazesami. Czy temu człowiekowi, który jest też ministrem finansów, trzeba tłumaczyć, że z liniowego PIT korzysta masa osób, które żadnymi przedsiębiorcami nie są? Że żadnego ryzyka większego niż zwykli etatowcy nie podejmują? Że przeszli na niego tylko po to, żeby nie płacić drugiej stawki PIT? Czy nie czai, że na niepewność na polskim hiperelastycznym rynku pracy narażeni są w równym stopniu pracownicy najemni? Czy superminister ds. gospodarczych nie zdaje sobie sprawy, że dla przedsiębiorców przygotowane są specjalne formuły prawne, które pozwalają im unikać ryzyka (spółka z o. o.)? Czy może zapomniał, że dla firm działających jako osoby prawne są już zapewnione preferencyjne rozwiązania (liniowy CIT), ale dochody osobiste powinny być opodatkowane jak dochody osobiste, a nie jak dochody przedsiębiorstwa?

 

Dlaczego ryzyka i niepewności jakie wiążą się z pracą przedsiębiorcy nie nazwać po prostu elastycznością rynku pracy, co przecież nagminnie robi się w komentarzach dotyczących pracy najemnej. Już nawet na poziomie opisu widać społeczne uprzywilejowanie grupy statystycznie zamożniejszej i lepiej sytuowanej.

 

Powyższe uwagi w zasadzie wystarczą jako podsumowanie, ale wymagają jeszcze jednej klamry. PiS po raz kolejny ugina się przed tymi, którzy choć ciągle opowiadają jakimi są ofiarami losu, to w rzeczywistości tworzą silne ośrodki interesu o dużym oddziaływaniu na władzę. Przynajmniej raz już widzieliśmy to w przypadku jednoznacznego odrzucenia propozycji poprawienia ochrony życia w Polsce, a teraz znów w przypadku zasadniczej reformy podatkowej mogącej pomóc w ograniczeniu rozwarstwień pomiędzy 5 procentami zamożnych i rzeszą Polaków egzystujących na granicy ubóstwa. Jej porzucenie utrzymuje uprzywilejowanie przedsiębiorców, a równocześnie w przyszłości utrudni dalsze rozpychanie się państwa w sytuacji klinczu rozmaitych interesów rozrywających Polskę. To rozpychanie jest konieczne, ponieważ tworzy przestrzeń w której można przywracać zasady większej sprawiedliwości. Podjęcie tych zadań byłoby wyrazem rzeczywistej suwerenności politycznej PiS, ale i realnym wzmocnieniem spoistości społecznej Polski.

Jak relatywnie niewielkich przesunięć fiskalno-redystrybucyjnych (500+) potrzeba by ograniczyć w Polsce biedę pokazuje niedawny raport GUS na temat kurczenia sie sfery ubóstwa. Tymczasem łatwo można odnieść wrażenie, że suwerenność PiS jest tylko działaniem na pokaz, a 500+ to nie znak nowego myślenia o zasadach społecznych ale jeszcze bardziej chytry duch III RP. Brak zaś suwerenności, gdy przychodzi twarda polityka. Nie są nią na pewno kolejne retoryczne awantury w Sejmie czy Parlamencie Europejskim.

 

Tomasz Rowiński

 

Autor jest redaktorem pisma Christianitas.

 

Źródło: MalyDziennik.pl

Komentarze

Zobacz także

Roraty to wyzwanie – mówi ks. Glas. A wy macie już lampiony gotowe i budzik ustawiony?

Redakcja malydziennik

Takiego prezydenta POTRZEBUJEMY! Co za przemówienie Andrzeja Dudy! "7 lat temu świat się zawalił"

Redakcja malydziennik

Nie uwierzysz w to SAMOZAORANIE, dopóki tego nie zobaczysz! Tylko dajcie tym ludziom dostęp do mikrofonu!

Redakcja malydziennik
Ładuję....