Rewolucja w Kościele postępuje. Wszystkie tematy, których konieczność zmiany sygnalizował nieżyjący już kard. Carlo Martini powoli są realizowane. Teraz, wszystko na to wskazuje, przyszedł czas na celibat.
A najlepszym tego dowodem jest to, że po wypowiedziach kard. Waltera Kaspera w tej sprawie nadszedł czas na stanowisko prefekta Kongregacji ds. Duchowieństwa.
Kard. Beniamino Stella w nowej książce „Wszyscy ludzie Franciszka” przekonuje, że pomysł, by wyświęcać na kapłanów żonatych mężczyzn, którzy posługiwaliby w oddalonych i pozbawionych księdza wspólnotach katolickich powinien być dyskutowany.
– Nie chodzi o to, by opowiedzieć się za czy prszeciw, ale o ocenę różnych możliwości i o to, by nie być zamkniętym ani rygorystycznym – przekonywał w typowym dla zapowiedzi zmian języku.
Tego typu decyzja miałaby być, zdaniem kardynała, odpowiedzią na wielki głód Eucharystii, jaki dręczy ludzi w Amazonii czy na wyspach Pacyfiku. Głodu tego nie mogą zaspokoić kapłani, bo jest ich zbyt mało. W takiej sytuacji można rozważyć święcenie mężczyzn żonatych, którzy posługiwali we wspólnotach, a jednocześnie prowadzili normalne życie rodzinne.
Nie oznacza to, zdaniem kardynała, zgody na święcenie żonatych w krajach zachodnich, które zmagają się z problemem powołań. One musza radzić sobie inaczej. Do decyzji tej „konieczne jest jednak uważne studium i rozeznanie kościelne”, a także otwartość na to, co „może sugerować Duch Święty”.
Jednak tym, co zaskakuje najbardziej w tej wypowiedzi jest zapewnie, że nawet jeśli Kościół zdecyduje się święcić żonatych mężczyzn to nie będzie to oznaczało zmiany zasad i wymogów dla księży w obrządku łacińskim czy doprowadzeniem do „fakultatywnego celibatu”. Logika dwuwartościowa, a w tej myślimy, oznacza, że jeśli święcimy żonatych mężczyzn (i nie są to konwertyci duchowni z wyznań, które obowiązkowego celibatu nie uznają) to jednak zmieniamy dyscyplinę. Może w wyjątkowych miejscach i sytuacjach, ale jednak ją zmieniamy. A jeśli zmieniamy je w jednym miejscu, to dlaczego nie w innym?