Pielęgniarki z Birmingham Women’s Hospital obawiają się asystowania przy późnych aborcjach. Nie są przygotowane do tego pod względem emocjonalnym – wynika z opublikowanego właśnie raportu.
Pielęgniarki wyraziły zaniepokojenie, że nie zostały przygotowane w żaden sposób do tego, by radzić sobie z emocjonalnymi skutkami asystowania przy późnych aborcjach. Ich zdaniem brakuje odpowiednich szkoleń, gdzie mogłyby się nauczyć, jak zminimalizować psychiczne skutki związane z aborcją.
Podnosiły one także problem, w jaki sposób uzyskać zgodę na „usługę terminacji ciąży” w przypadku dorosłych osób niepełnosprawnych umysłowo.
Inny problem, z którym na co dzień stykają się pielęgniarki na tym oddziale, to tak zwane żywe urodzenia w wyniku aborcji. Ich zdaniem nie ma jasnych wytycznych, co należy robić w sytuacji, kiedy noworodek wykazuje czynności życiowe, mimo przeprowadzonej aborcji. Nie jest opracowany żaden plan ratunkowy, brakuje konkretnych wskazówek, jakie działania w takiej sytuacji należałoby podjąć, jeśli dziecko jest żywe.
Rozwiązaniem takiej sytuacji byłoby zdelegalizowanie aborcji. Wówczas podobnych dylematów nie trzeba by rozstrzygać. Nie trzeba by też organizować szkoleń, jak sobie radzić z taką traumą. Bo że aborcja odciska także swoje piętno na personelu medycznym nie ulega żadnej wątpliwości.