Wilf i Vera Russell przeżyli razem 71 lat. Zmarli w odstępie czterech minut. Najpierw odszedł mąż, a za chwilę żona.
Kilka miesięcy temu u Wilfa Russella została zdiagnozowana demencja. Mężczyzna został umieszczony w domu opieki. Męża doglądała żona, do czasu aż i ona nie podupadła na zdrowiu. Jej stan gwałtownie się pogorszył, kiedy podczas odwiedzin mąż jej nie rozpoznał. Wnuczka pary, Stephanie Welch, mówiła mediom: „Ona na niego czekała, była już bardzo chora. Kiedy ostatni raz odwiedziłam babcię w szpitalu, otworzyła tylko oczy i spytała, gdzie jest dziadek (Wilf). Jej ostatnie słowa to: Jesteśmy dobrą parą, nieprawdaż?”. Vera zmarła o 6.54 rano. Nie wiedziała, że cztery minuty wcześniej odszedł jej mąż.
Para spotkała się po raz pierwszy 75 lat temu. II wojna światowa ich rozdzieliła. Wilf walczył we Włoszech i Afryce Północnej. Po wojnie się pobrali. Doczekali się trzech synów, pięciorga wnucząt, siedmiorga prawnucząt i dwojga praprawnucząt.
Wnuczka zdradziła, że para przez całe swoje życie nie spędziła żadnej nocy oddzielnie. Po raz pierwszy tak się stało, kiedy Wilf Russell trafił do domu opieki. „Oni byli bardzo oddani rodzinie, naprawdę nas wszystkich kochali".
Teraz najbliżsi planują wspólny pogrzeb dla zmarłych małżonków.