"Istnieje wyraźne powiązanie pomiędzy fundamentalizmem, terroryzmem i podstawowymi założeniami ortodoksji muzułmańskiej" – nie ukrywa Yahya Cholil Staquf, muzułmański uczony z Indonezji.
Indonezja to największy muzułmański kraj świata, jednak wiele koegzystujących kultur wpłynęło na kierunek pro-reformistyczny w tamtejszym islamie. Przedstawicielem takiego kierunku religii muzułmanów jest Yahya Cholil Staquf, 51-letni sekretarz największej muzułmańskiej organizacji Indonezji. Nahdlatul Ulama liczy 50 milionów członków, a cała Indonezja 260 mln. Wywiad z nim został opublikowany w czasopiśmie Time.
Już na samym początku lider zaznacza: "Zachodni politycy powinni zaprzestać głoszenia teorii, że ekstremizm i terroryzm nie mają nic wspólnego z islamem. Istnieje wyraźne powiązanie pomiędzy fundamentalizmem, terroryzmem i podstawowymi założeniami ortodoksji muzułmańskiej". Staquf nie ma złudzeń: radykalny islam istniał od zawsze, i nie ma to nic wspólnego z islamofobią.
Indonezyjczyk uważa, że nie mam mowy o pokojowym wymiarze islamu w europejskich społecznościach w XXI wieku. Ich średniowieczne teorie nie przystają do obecnego świata i pozwalają im pokojowo koegzystować. Szef organizacji nie kryje jednak, że są inne powody izolowania się muzułmanów w Europie – to wykluczenie, rasizm, a także brak państwa, które w ich rozumieniu ma jednoczyć muzułmanów.
Staquf przyznaje, że ma znajomych, którzy obawiają się islamu: "szczerze mówiąc, rozumiem ich". Wg niego Zachód nie może forsować modernizacji islamu, bo i tak nic nie wskóra. Winę za obecny radykalizm ponosi głównie Arabia Saudyjska, która od 50 lat promuje ultrakonserwatywną wersję islamskiego światopoglądu. "Doceniam zachodnich, szczególnie europejskich polityków. Ich myśli są wspaniałe, ludzkie. Ale żyjemy w czasach, kiedy trzeba myśleć i działać realistycznie" – mówił.
Muzułmanin zarzucił zachodnim społeczeństwom przyjmowania uchodźców, o których "nic nie wiedzą". Ciekawe, czy te fakty dotrą do umysłów oświeconych Europejczyków…