WYDARZENIA

Przeciw bratobójczym wojnom, czyli jak skutecznie walczyć z aborcją

To, co dzieje się wokół sprawy ochrony życia, jest tymczasem porażką całego środowiska prolajferskiego, nie wyłączając tegorocznego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop aborcji" – wskazuje Kaja Godek.

Ze smutkiem przeczytałam facebookowy wpis wiceszefa Ordo Iuris (instytucji w wielu obszarach zasłużonej i potrzebnej), w którym wskazuje na porażkę PFROŻ w związku z deklaracjami PiSu o rychłym odrzuceniu projektu "Kochamy każde dziecko". Równocześnie obwinia PFROŻ o działanie w kontrze do projektu Ordo Iuris. To, co dzieje się wokół sprawy ochrony życia jest tymczasem porażką całego środowiska prolajferskiego nie wyłączając tegorocznego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop aborcji". Powiem więcej, kto bierze odpowiedzialność za sprawę, ten nie może potem zrzucać winy na wszystkich wokół, choć z pewnością to, co obserwujemy w parlamencie jest wypadkową działania wielu sił.

PiS ma pełnię władzy, a co za tym idzie jego wierchuszka ma też możliwości dokładnego zorientowania się, co dzieje się w konkretnych środowiskach. I dlatego pluje nam, obrońcom życia, w twarz. Każdemu po równo. Wie, że może. Pluje nie dlatego, że przeszedł z opozycji do koalicji. Już po sformowaniu rządu czołowi przedstawiciele partii rządzącej formułowali ostrożne deklaracje poparcia dla zakazu aborcji. Dopiero potem zaczęli kluczyć i zmiękczać wydźwięk swoich słów.

 

Bezceremonialne potraktowanie przez PiS obu projektów ustaw stawia polskich obrońców życia w niełatwej sytuacji. Nie da się pójść dalej bez zidentyfikowania błędów i wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Największym z tych błędów było wytworzenie podziału i poróżnienie ludzi, którzy przecież na co dzień chcą tego samego. Stawiam tezę, że sprawa karalności kobiet była drugorzędna, a podział był pierwotny wobec tej kwestii. Jeszcze w styczniu br. na spotkaniach organizacji prolajferskich dogadywano wersje projektu Stop aborcji bez karalności matek. Nie zawierały karalności także projekty z 2011, 2013 i 2015 roku i te same środowiska, które dziś okopały się na stanowisku, że bez karalności wszystko jest bez sensu, wtedy projekty te popierały.

Jestem przekonana, że poza pochodzącymi z ust etatowych hamulcowych marginalnymi głosami w rodzaju niepotrzebna jest ustawowa ochrona życia, skoro mamy 500 plus, wśród uczestników ubiegłorocznych spotkań w KODR udałoby się zbudować konsensus. Udałoby się zmontować komitet silny różnorodnością, łączący środowiska, osadzony na jedności wobec spraw fundamentalnych. Za taką jedność byłaby premia w kolejnych miejscach, także tych strategicznie najistotniejszych. Przybliżyłoby nas to zakazu zabijania nienarodzonych dzieci.

Wielu komentatorów mówiło, że czarne protesty, które wybuchły na jesieni na polskich ulicach były demoniczne. Wygląda na to, że aborcyjne demony zostały obudzone przez taki a nie inny sposób prowadzenia inicjatywy. Podział nie pochodzi od dobrego i w sprawach najwyższej wagi trzeba się go wystrzegać. Tym bardziej, że naprawdę potrzeba silnego i szerokiego frontu. Bo nie wierzę w dogadanie się z PiSem. Jest tam sporo dobrych ludzi, ale są zwodzeni lub wprost pacyfikowani przez szefostwo. Nie wierzę, że lewica odpuści. Po "Świeckiej szkole" i "Ratujmy kobiety" nauczyli się zbierać podpisy, po ostatnich wyborach wzięli subwencje i mogą narobić kłopotów. Pytanie, czy polskie środowisko prolajferskie jest gotowe nazwać winy, wybaczyć sobie zaszłości i razem stawić czoła złu. Pytanie, czy działacze, którzy nie mają świadomości tego, jak potraktowało się nawzajem środowisko w ubiegłym roku w KODR, są w stanie odpuścić i przestać naskakiwać na drugą stronę sporu. Osobiście słyszałam już, że Ordo Iuris specjalnie nie doprowadziło do zakazu aborcji, żeby mieć z czym walczyć dalej oraz że projekt PFROŻ jest gorszy niż feministyczne "Ratujmy kobiety", bo zakłada niekaralność kobiet do końca ciąży, a "RK" tylko do 12 tygodnia…  I jedna, i druga opinia to bzdura, ale bzdura świadcząca o tym, że zamiast walczyć z aborcją, wielu dziś walczy z sobą nawzajem.

 

Mimo wszystko jeszcze wierzę, że da się to zastopować, zrobić dwa kroki wstecz i zbudować jedność opartą na porozumieniu, a nie na szantażach moralnych i sprawdzaniu, kto ma więcej siły i kto kogo postawi pod ścianą. Mam nadzieję, że nie jestem naiwna…

 

Uwagi:

1. Nie należę do PFROŻ, a powyższy tekst jest jedynie analizą tego, co działo się na przestrzeni ostatnich miesięcy, a co w dużej części przedostaje się już od dawna do opinii publicznej. Nie zajmowałam też stanowiska w sprawie wpisywania do ustawy karalności kobiet, wierząc ekspertom, że prawnie może to być uzasadnione, a jednocześnie mając świadomość, że może to przynieść straty społeczne, co zresztą okazało się prawdą.

2. Mam respekt dla Ordo Iuris za pracę analityczną (także przy ostatniej inicjatywie ustawodawczej!), profesjonalizm na salach sądowych i w licznych postępowaniach, gdzie bronią prawdy i moralności.

3. Uważam obywatelskie inicjatywy ustawodawcze za dobry środek, aby domagać się od rządzących realizacji zadań, których sami nie podejmują. Uważam je też za dobrą drogę do zmiany klimatu wobec konkretnych zagadnień jeśli tylko są prowadzone właściwie, tj. szerokim frontem na zewnątrz (tak jak to było w poprzednich latach!) i w stu procentach etycznie wewnątrz.

4. Teraz jest czas na wnioski, które mają doprowadzić do zmian na lepsze i tak proszę traktować powyższe rozważania.

Źródło:

Komentarze

Zobacz także

Microblading – co to jest?

Redakcja malydziennik

Tajne laboratorium, dziwny stworek i internet. Oto doskonały przepis na FAKE NEWSA. Tak doskonały, że aż interweniowała policja

Redakcja malydziennik

Choć raz feministki zrobiły coś dobrego. Zasmucony Polański nie pojawi się na gali Cezarów

Redakcja malydziennik
Ładuję....