Jaime Morales była zdrową 30-letnią kobietą. 9 lipca 2016 r. weszła do biura opieki Liberty Women’s Healthcare w Flushing w stanie Nowy Jork, aby tam przeprowadzić aborcję w drugim trymestrze ciąży. Wieczorem nie żyła.
Aborcję przeprowadzał Robert Rho, który 11 października 2016 r. został aresztowany. Lekarzowi wydawało się bowiem, że aborcja odbyła się bez kompilacji, dopiero personel zauważył, że kobieta mocno krwawi w sali pooperacyjnej. Rho zdecydował, że potrzebuje kolejnego zabiegu.
Morales nadal krwawiła i źle się czuła , a nawet raz straciła przytomność. Nie zrobiło to żadnego wrażenia ma lekarzu. Który zdecydował o wypisaniu kobiety do domu. Pielęgniarka pomogła Morales wsiąść do auta, które miało zabrać ją do siostry mieszkającej na Bronksie. Po drodze kobieta spadła z tylnego siedzenia i przestał reagować na bodźce na skutek ciągłego krwotoku. Natychmiast przewieziono ją do szpitala, gdzie zmarła.
Sekcja zwłok ujawniła przerażające obrażenia wewnętrzne zadane przez Rho podczas jednej lub obu procedur aborcyjnych. Kobieta miała uszkodzoną szyjkę macicy, przebitą macicę i pocięte tętnice macicy. Obrażenia te spowodowałby ciężkie krwawienie, które doprowadziło do śmierci kobietę.
Gdyby Rho nie wypisał Morales w takim stanie, tylko natychmiast wezwał karetkę, kobieta mogłaby żyć.
Wkrótce po śmierci Morales Rho odszedł z zawodu i zamknął swoją klinikę aborcyjną. W dniu aresztowania Rho nie przyznał się do winy, dodatkowo został zwolniony za kaucją w wysokości 400 000 $.
Odtąd jego sprawa była odraczana jedenaście razy bez wyraźnego powodu opóźnienia. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na dzisiaj, ale nie wiadomo, czy się odbędzie.
"Jeśli ktokolwiek myśli, że zapomnimy o tej sprawie, jest w błędzie" – mówi Troy Newman, prezes Operation Rescue. "Jaime Morales, jej dziecko i jej rodzina zasługują na sprawiedliwość i nigdy tego nie zapomnimy. Kiedy ta sprawiedliwość wreszcie nadejdzie, zamierzamy upewnić się, że wszyscy o niej usłyszą”.