W dyskusjach o polskim bezpieczeństwie wydaje się, że nie ma możliwości wyrwania się z pewnej określonej logiki rozgrywającej się pomiędzy bliskim Wschodem, bliskim Zachodem i Zachodem dalekim. Właściwie nie pojawia się temat dalekiego wschodu w perspektywie Polskiego bezpieczeństwa narodowego. A chyba nietrafnie – pisze dla Małego Dziennika Tomasz Rowiński.
Można powiedzieć, że nasza polityka tkwi w schematach ukształtowanych jeszcze w XX wieku, a czasem i wcześniej. Po pierwsze jest to schemat uwięzienia Polski pomiędzy Rosją i Niemcami, czyli dwoma mocarstwami historycznie zagrażającymi polskiej suwerenności i niepodległości. Schemat ten wzmocnił się jeszcze podczas inwazji hitlerowskich Niemiec i bolszewickiej Rosji we wrześniu 1939, ponieważ potwierdził trwałość – od przynajmniej XVIII wieku – równoległego zagrożenia ze strony państw, które widzą w Polsce strefę zgniotu. Straty jakie Polska poniosła podczas XX wiecznych zmagań są wręcz niewyobrażalne. Swoje dołożyła nie tylko sama wojna, ale też zimnowojenna konfrontacja, w której po raz kolejny już od XVIII wieku byliśmy tylko przedmiotem zaborczej i konfrontacyjnej polityki wschodu i zachodu.
Drugi schemat to schemat utrzymywania swojej niepodległości i suwerenności w oparciu o gwarancje państw Europy Zachodniej do solidarności który aspirujemy. W wieku XX chodziło o Francję i Anglię, teraz ich miejsce przejęły Stany Zjednoczone razem z Sojuszem Północnoatlantyckim. Jednak wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA i głoszona przez niego aktualizacja geostrategii amerykańskiej, razem ze zwrotem tego kraju na akwen Pacyfiku pokazują, że schemat gwarancji jest dzisiaj równie kruchy, co w latach 30. XX wieku. Nasza sytuacja jest może tylko o tyle lepsza, że realizm polityczny, ku któremu zdaje się skłaniać Trump przerwał logikę politycznych złudzeń dotyczących gwarancji, które przyczyniły się do katastrofy naszej polityki zagranicznej w roku 1939. Wtedy to przyjęliśmy nienegocjacyjne stanowisko wobec niemieckiego ultimatum w sytuacji nieprzygotowania do wojny z zachodnim przeciwnikiem. Trump relatywizując możliwości amerykańskiej interwencji w Europie czyni i nasze rozumienie sytuacji bardziej realistycznym.
Zdanie sobie sprawy z konsekwencji i ograniczeń schematów polskiej geopolityki powinno skutkować nie tylko rozwojem własnych możliwości obronnych – które mimo wszystko w roku 1939 wydaje się, że były lepsze niż teraz – ale także próbą wyjścia ze schematów, które nie dają nam właściwie żadnego pola manewru, ponieważ nie są koherentne z nowokształtującym się porządkiem światowym. Rolę centrum będzie w nim odgrywał z dużym prawdopodobieństwem – już tak się właściwie dzieje – basen mórz Zachodniego Pacyfiku. Jest jasne, że nie oderwiemy się od naszego bliskiego wschodu, ani też od bliskiego zachodu, przyszedł jednak czy czas by zainteresować się dalekim wchodem, po to by ograniczyć możliwą presję lub zagrożenie militarne ze strony bliskiego wschodu.
Jako element polskiego bezpieczeństwa – szczególnie w relacjach z Rosją należy traktować geopolityczne usytuowanie Polski z perspektywy interesów Chińskich. Prawdopodobnie wiele moglibyśmy się nauczyć w tym względzie od państw Zachodniego Pacyfiku, które już dziś znajdują się w sytuacji dominującego zaangażowania gospodarczego w relacjach z Chinami, a równocześnie otrzymuja gwarancje bezpieczeństwa od USA. Jaka jest jednak nasza sytuacja i jaki mamy lub możemy mieć związek z Państwem Środka, szczególnie, że długofalowo Chiny i Rosja nie będą miały naturalnych tendencji do bycia mocarstwami sojuszniczymi? Dodać do tego trzeba, że także Amerykanie będą także dążyć do chłodzenia relacji pomiędzy tymi gigantami Eurazji w ramach swoich zmagań o światową dominację z Chinami. Jednak prawdopodobnie w perspektywie całego wieku XXI, ze względu na zapotrzebowanie Państwa Środka na surowce, a Rosji na walutę ratującą ją przed upadkiem, utrzyma się stan znaczącej współpracy i zależności z rosnącą przewagą Chin. Konsekwentnie zatem umieszczanie pewnych – w dość szerokim zakresie – chińskich interesów w Polsce, np. w ramach projektu chińskiego rozwoju w stronę Europy, czyli Nowego Jedwabnego Szlaku, może nam dać coś czego dziś potrzebujemy: symboliczną "granicę polsko-chińską". Szczególnie, że Polska znajduje się w kluczowym geograficznie miejscu z perspektywy przyszłej skuteczności tej strategii.
Tomasz Rowiński
Autor jest redaktorem pisma Christianitas