Przemysław Wałęsa nie żyje. Niełatwe miał życie, odszedł wcześnie. Dziś trzeba nam się za niego modlić. Oby dobry Bóg otulił go płaszczem miłosierdzia.
Ale śmierć rówieśnika (a Przemysław Wałęsa był moim rówieśnikiem) konfrontuje z mocną prawdą o tym, że każdego z nas czeka śmierć. Nikt z nas nie wie, kiedy. Może będzie czas, by się na nią przygotować, a może nadejdzie nagle, niespodziewanie. Znienacka zaskoczy i nie pozwoli się nawet pożegnać z najbliższymi. Nie wiemy tego. Dlatego warto być przygotowanym na to, najważniejsze w naszym życiu wydarzenie.
Filozofia dla starożytnych była właśnie przygotowaniem do śmierci, wiara jest dla nas przygotowaniem do Spotkania (bo tym ostatecznie jest śmierć). I nie są to rzeczy wielkie. Uświadomienie sobie, co jest naprawdę ważne, a nie tylko pilne; ustawienie priorytetów, czas na modlitwę, spotkanie z bliskimi. Radość z codzienności i wreszcie pokorne przyjmowanie krzyża. Sztuka życia, która przekształca się w sztukę umierania.
A pośród tego wszystkiego nie może zabraknąć czasu nie tylko na modlitwę za tych, którzy odchodzą, ale i za nas samych. O dobrą śmierć, o czas na pożegnanie, o to, by nas Pan uchronił od nagłej i niespodziewanej śmierci, i by w godzinie przejścia towarzyszył nam św. Józef.
Tomasz P. Terlikowski