Politycy sami szukali kontaktu ze mną, w tym prezydent miasta Gdańska i członkowie Prezydium Miasta Gdańska – zeznał w środę Marcin P. przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. Jak przekonywał, sam chciał "odcinać się" od polityków.
Przewodnicząca komisji ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann (PiS) pytała Marcina P., czy w zakresie swojej działalności i bieżącego funkcjonowania jego firma kontaktował się z politykami na Pomorzu.
"Nie zostawałem na Pomorzu w kontakcie z żadnymi politykami. Politycy sami szukali ze mną kontaktu, ja raczej próbowałem się zawsze od polityków odcinać" – odpowiedział Marcin P.
Dopytywany, którzy politycy szukali z nim kontaktu stwierdził: "Na pewno prezydent miasta Gdańska poprzez port lotniczy w Gdańsku".
"Ja do końca nie pamiętam np. sytuacji ze sponsorowaniem filmu +Wałęsa+, bo mnie w tym czasie w biurze nie było, ale z relacji moich pracowników, o ile dobrze pamiętam pani Martyny Piwońskiej, to sam pan prezydent miasta Gdańska dostarczył mi propozycję i chciał ze mną rozmawiać na temat sponsorowania filmu o Wałęsie" – podkreślił.
"Chęć znalezienia kontaktu ze strony polityków różnych opcji zawsze był, chyba najczęstszy był jednak z członkami Prezydium Miasta Gdańska z tego względu, że spółka miała siedzibę na terenie Gdańska" – dodał Marcin P.
Marcin P. był też pytany przez szefową komisji śledczej Małgorzatę Wassermann (PiS) zapytany, czy w areszcie śledczym w Gdańsku ma komputer wraz z wi-fi. Marcin P. zeznał, że sam nie ma komputera, natomiast ma udostępniany przez areszt śledczy komputer do zapoznawania się z aktami. Komputer – według niego – nie ma dostępu do wi-fi. (PAP)