Gdyby Franciszek był jedynie kardynałem jego tezy zawarte w „Amoris laetitia” nie zostałyby uznane za wyrażające katolickie stanowisko – tak jednoznaczną tezę wyraził prawnik kanoniczny i duchowny diecezji Nowy Jork ks. Gerald Murray w programie „World Over” Telewizji EWTN.
– Nie może być zerwania w nauczaniu katolickim – podkreślał duchowny. – Niezależnie od tego, czy jest ona właściwie potwierdzana czy następuje pozorne zerwanie, ona pozostaje tym czym jest – dodał.
Jego zdaniem, gdyby „Amoris laetitia” została opublikowana jako dokument kard. Jorge Bergoglio, to nie ma najmniejszych wątpliwości, że po wysłaniu jej do Rzymu Kongregacja Nauki Wiary uznałaby, że to dokument, który nie wyraża prawdziwej wiary katolickiej. – To nie jest w harmonii z autentycznym nauczaniem wyrażonym przed prawo kanoniczne, Papieża Jana Pawła II i Benedykta XVI – dodał duchowny.
Mamy zatem do czynienia z sytuacja, podkreślał ksiądz, że papież uznaje za „autentyczne nauczanie” coś, co nie zostałoby uznane za autentyczne nauczanie, gdyby nie był on papieżem. A takiej władzy nikt, nawet biskup Rzymu, nie ma. – Papież nie może zmienić doktryny, bo jest papieżem – mówił ks. Murray. – W seminarium uczono nas, że papież nie może obudzić się rano i stwierdzić, że jest czwarta Osoba Trójcy Świętej – zaznaczał. – W teologii moralnej jest tak samo. Nie możesz się obudzić i stwierdzić, że to, co było cudzołóstwem od dzisiaj nim nie jest – podkreślał ks. Gerald Murray.
Ks. Murray przypomniał, że rolą księży nie jest utwierdzanie ludzi w ich złych wyborach, byle było im przyjemnie, ale prowadzenie ich do Nieba. – Jeśli chcesz naprawdę czuć się dobrze, pozostawaj w stanie łaski i nie łam nauczania Kościoła. To przesłanie, które dzisiejszy Kościół gubi – zaznaczał ksiądz.
Murray podkreślił, że interpretacja biskupów argentyńskich, która nakazuje rozważanie poszczególnych przypadków osób rozwiedzionych w nowych związkach, choć może wydawać się jedynie poluzowaniem doktryny, w istocie jest sprzeczna ze słowami Jezusa, który podkreślał, że ktokolwiek rozwiedziony bierze sobie nową żonę już z nią cudzołoży, a także, że kto bierze rozwódkę także z nią cudzołoży. – Tu nie ma miejsca na wyjątki – mówi.
Prawnik kanoniczny zaznaczył, że doktryna i dyscyplina muszą iść w parze. – Myślę. że autorzy Dubiów mają rację. Albo otrzymamy moralną precyzję w nauczaniu Kościoła albo popadniemy w chaos – mówił.
Tomasz P. Terlikowski