Z zewnątrz przypominają sektę, wyznawców chorej ideologii. Można wręcz mówić o zaczątkach jakiejś nowej religii. Mają swoich kapłanów, którzy mówią im co mają myśleć, mają internet i dr google. Mają wreszcie myślenie paranoiczne i przekonanie o własnej inteligencji i nieomylności. Ich pycha może sprowadzić na świat szereg epidemii. Nienawidzą koncernów farmaceutycznych, ale wszystko wskazuje na to, że to za nimi stoją koncerny farmaceutyczne. O kim mowa? O antyszczepionkowcach. Na całym świecie od jakiegoś czasu rosną w siłę i zaczynają być poważnym zagrożeniem dla reszty populacji.
Obecnie prawie każdy z nas ma wśród znajomych kogoś takiego jak ekomatka-terrorystka lub oszołom antyszczepionkowy. Takie osoby są trudne do zniesienia. Dzieci noszą tylko w chustach, karmią tylko wegepapką, wystrzegają się lekarzy, najchętniej leczą się tylko ziołami i broń Boże ich nie szczepią. Można wręcz mówić o jakimś stylu życia czy nawet zaczątkach sekty. Bo ich przekonania opierają się na wierze! Nie na argumentach jak sami twierdzą.
Pouczają inne matki i ojców, wywyższają się, krytykują, nieznośnie wymądrzają. Wypowiadają się kategorycznie w sprawach szczepień i wychowywania dzieci. Często nie mają żadnego wykształcenia koniecznego do zabrania głosu w dyskusji, bo umówmy się pedagog czy polonista wie o szczepieniach tyle co 5-latek o fizyce kwantowej. A jednak zdobywają coraz większy wpływ na ludzi. Ich groźne miny, statystyki, którymi sypią jak z rękawa, sami do końca ich nie rozumiejąc oraz dr google to wszystko sprawia, że coraz więcej ludzi zaczyna ulegać zgubnej modzie.
Rządy poszczególnych państw zaczynają wymierzać antyszczepionkowcom coraz dotkliwsze ciosy chcą przywołać ich do rzeczywistości. W wielu krajach oprócz kar finansowych pojawia się także zakaz zapisywania dzieci do publicznych żłobków i przedszkoli bez ważnej karty szczepień. We Włoszech zakaz ten objął niedawno także prywatne przedszkola i żłobki.
Rząd w Polsce jak zwykle pozostaje w tyle, zajęty walką z nieudacznikami z opozycji totalnej. Niestety czas nagli i liczba chorób nie widzianych od dawna, zaczyna wracać. Ostatnio rodzice siedmiorga dzieci (zamieszkałych na terenie powiatu pabianickiego) zostali ukarani przez Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Łodzi wysokimi grzywnami za odmowę szczepienia swoich potomków. Każdy z opiekunów będzie musiał zapłacić 2 tys. zł. Z jednej strony szkoda karać finansowo taką dużą rodzinę, z drugiej trzeba jakoś odstraszać potencjalnych następców i próbować przywoływać do porządku niepokornych i lekkomyślnych rodziców.
Niestety większość antyszczepionkowców żyje z syndromem oblężonej twierdzy. Jakakolwiek próba krytyki ich postawy bądź polemika kończy się oskarżeniami o sprzyjanie bądź po prostu "siedzenie w kieszeni koncernów". Dlatego rząd w pierwszej kolejności, zamiast z nimi rozmawiać powinien zacząć surowo karać rodziców oszołomów. Dopiero potem kiedy sekciarskie zapędy zostaną spacyfikowane przyjdzie czas na rzeczową dyskusję. Bo jest prawdą, że szczepionki mają efekty uboczne i zawsze istnieje jakieś ryzyko, jest prawdą, że koncerny farmaceutyczne są chciwe i bezwzględne. Jest prawdą, że dziecka nie trzeba szczepić na każdą pierdołę. Jest prawdą, że producenci szczepionek powinni tak jak banki być objęci funduszem ubezpieczeniowym, na który wpłacali by pokaźne kwoty, żeby istniała możliwość wypłaty sowitych odszkodowań w uzasadnionych przypadkach powikłań poszczepiennych, tak jak ma to miejsce w krajach zachodnich.
Ale obecne zachowanie antyszczepionkowców to wylewanie dziecka z kąpielą i kompromitowanie bardzo ważnego skądinąd zagadnienia szczepień.