Rodzice Zoe Lush o tym, że ich córeczka będzie chora dowiedzieli się w piątym miesiącu ciąży. To wtedy lekarz powiedział im, że „z ich dzieckiem coś jest nie tak”. I od tego momentu zaczął się nieustanny atak na nich.
Już wtedy wiadomo było, że Zoe cierpi na Osteogenesis Imperfecta (OI) typu III, co oznacza, że ma niezwykle kruche kości. Nawet w łonie matki doświadczała złamań, a po narodzinach kolejne złamania stały się dla niej i dla jej rodziców chlebem codziennym. Zanim jednak się narodziła lekarze chcieli zmusić rodziców do jej abortowania.
– Oni powiedzieli mi, że zabicie Zoe jest najbardziej humanitarną rzeczą, jaką możemy zrobić – opowiada ojciec dziewczynki. I dodaje, że proponowano im również aborcję i przekazanie ciała dziecka na badania medyczne.
Rodzice jednak wybrali życie. I teraz zapewniają, że nigdy tego nie żałowali. Mimo choroby Zoe jest dzieckiem, które nigdy nie przestaje się uśmiechać. A jeśli będzie odpowiednio leczone może przeżyć wiele, wspaniałych lat. – Nigdy nie zmieniłaby decyzji, którą podjęłam – zapewnia mama dziewczynki.