Słynny badacz dr Carlo Croce, specjalizujący się głównie w leczeniu nowotworów, fałszował dane w sygnowanych własnym nazwiskiem materiałach naukowych. Uczelnia broni naukowca, bo nie chce utracić dotacji.
Dr Carlo Croce, dziekan wydziału na Ohio State University i członek Narodowej Akademii Nauk, specjalizuje się w badaniu "czarnej materii" ludzkiego genomu. Najwięcej prac naukowych na ten temat jest jego autorstwa. Swoje badania mógł prowadzić dzięki sutym dotacjom federalnym. Mowa jest o niebagatelnej kwocie 86 mln dolarów. Tak jak dotacjami, Croce może poszczycić się także licznymi nagrodami za swoją działalność.
Jak pisze portal interia.pl, w ciągu ostatnich lat Croce musiał odpierać falę zarzutów o fałszowanie danych. W 2013 roku do Uniwersytetu w Ohio wpłynęło anonimowe zawiadomienie, że Croce fałszował dane w ponad 30 referatach naukowych. Rok później wirusolog David A. Sanders, wykładowca na Uniwersytecie Purdue, wskazał inne uchybienia i oskarżył naukowca o plagiat.
Władze uniwersytetu w Ohio twierdzą, że nie zdawały sobie sprawy z oskarżeń dotyczących plagiatu. O wielu nadużyciach naukowca miały dowiedzieć się dopiero przy okazji przygotowywania przez redakcję „New York Timesa” materiału na ten temat.
Sam naukowiec przekonuje, że wszystkie sporne dane były jedynie "szczerymi błędami". Uczelnia, bojąc się utraty lukratywnych grantów, staje po stronie naukowca.