Dla najbardziej znanego rosyjskiego chóru to tragedia. Z całego składu chórowego przetrwało, bo nie poleciało na występy do Syrii tylko trzech śpiewaków, wśród nich jeden solista.
Wadim Ananiew nie poleciał, bo… jego żona właśnie urodziła trzecie dziecko, a solista dostał wolne, by jej pomóc. – Gdyby koncertów zaplanowano by więcej, na pewno pojechałbym, by występować. Nawet nie prosiłbym wtedy o zwolenienie. To moja praca. Byłem w Czeczenii, w Jugosławii itd. Nigdy nie występowałem w Syrii – podkreślił.
O katastrofie dowiedział się, gdy obudził go telefon z wieściami z Soczi. – Byłem w szoku, nie mogłem w to uwierzyć. Wciąż nie wierzę… – powiedział. – Brak mi słów, by wyrazić, co czuję. Nie mogę jeszcze w pełni pojąć, co się stało. Moja żona płacze, dzieci nie rozumieją, co się dzieje. Myślę, że pewnie pójdę do kościoła się pomodlić… – dodał.