Deszczowa pogoda, z którą musiał się zmagać Donald Trump podczas tradycyjnej ceremonii inauguracji prezydenckiej, mogła być znakiem od Boga. Taką opinię wyraził jeden z prowadzących modlitwę podczas inauguracji prezydentury Donalda Trumpa Franklin Graham.
Dlaczego? Bo, jak przypominał ewangelikalny kaznodzieja, deszcz w Biblii znakiem Bożego błogosławieństwa. – Panie Prezydencie, w Biblii, deszcze jest znakiem Bożego błogosławieństwa. A zaczęło podać, gdy Pan, Panie Prezydencie wszedł na podwyższenie – mówił Graham. I dodawał, że modli się o to, by Bóg błogosławił Trumpa, jego rodzinę, administrację, i by pobłogosławił Amerykę.
A później czytał List do Tymoteusza, który wzywa wierzących do modlitwy za władzę. „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” – czytał Pismo Święte.
Na koniec zaś modlitwy zacytował pierwszy rozdział tego samego Listu. „A Królowi wieków nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, Bogu samemu – cześć i chwała na wieki wieków! Amen”.