Afera wokół krzyża na pomniku Jana Pawła II w gminie Ploermel we francuskiej Bretanii w ogóle mnie nie zaskakuje. Wynika ona z systemu religijnego, jaki przyjęła za swój Francja.
Laickość w wydaniu francuskim, wbrew temu, co się nieustannie powtarza, nie ma nic wspólnego ani z tolerancją, ani z odseparowaniem państwa od Kościoła. Wynika ona z założeń religijnych i spełnia we Francji rolę religii państwowej, u której podstaw leży głęboka, oświeceniowa, masońska antykatolicka fobia. Od dwóch wieków (z niewielkimi przerwami) to na niej budowana jest tożsamość Francji.
Mylą się ci, którzy sądzę, że laickość jest rzeczywiście areligijna. Francuzi, a konkretnie francuscy rewolucjoniści, wiedzieli, że nie może istnieć kraj, który nie będzie miał jakichś zastępników religii. Stworzyli więc religię rozumu, którą później zastąpili laickością. U jej podstaw leży masońska wrogość nie tyle wobec każdej religii, ile wobec katolicyzmu. Atak na krzyż nie jest ani pierwszym, ani jedynym jej przejawem. Niszczenie świątyń katolickich było istotnym elementem rewolucji francuskiej, mordowanie katolików w Wandei stało się zbrodnią założycielską rewolucyjnej i porewolucyjnej Francji.
Później często było podobnie. Katolików prześladowano, odbierano im prawa, nie pozwalano nosić symboli religijnych w szkołach czy na uniwersytetach (tak jest zresztą także obecnie). Wszystko w imię rzekomej wolności religijnej. Tyle, że w istocie nie chodziło o wolność, a o to, by uniemożliwić, utrudnić działania katolików, i by ułatwić, wzmocnić działania masonerii, która we Francji od dawna sprawuje władzę i odbiera kolejne uprawienia katolikom. Sytuacja z Bretanii nie jest zatem niczym zaskakującym, a wynika raczej z normalnego stanu Francji. Nic w tym nowego, że masoneria nienawidzi krzyża.
Tomasz P. Terlikowski