WYDARZENIA

Nie płaczę nad karpiem, bo ryby głosu nie mają!

Śmieszy mnie coroczny płacz nad biednymi karpiami. Użalanie się nad ich losem, ubolewanie, że one biedaki, będą się dusić i męczyć.

Śmieszy, bo zazwyczaj lamenty te uprawiają ludzie, którzy w innych porach roku, bez większego zażenowania uznają za święte prawo człowieka zabicie innego człowieka. I wtedy wcale ich nie rusza, że dzieci w łonach matek też cierpią, że ich ból jest całkiem realny, a jeśli mówimy o aborcji eugenicznej, to umierają one przez uduszenie. Absurdalność sytuacji, w której godzimy się na zabijanie ludzi, ale płaczemy nad karpiami jest porażająca do tego stopnia, że można się z tego tylko śmiać.

 

Ale problem jest głębszy, bowiem pokazuje on, że część ludzi rzeczywiście uwierzyło, że jest tylko zwierzętami, i dodatkowo spersonifikowało filozoficznie zwierzęta, a zdepersonalizowała pewne, zazwyczaj najsłabsze grupy ludzi. Filozoficznie (choć większość nie ma tego świadomości) wynika to z darwinizmu, który uznaje człowieka tylko za zwierzę, utylitaryzmu, który uznaje za cel moralnego działania jedynie zmniejszenie cierpień wszystkich istot żywych i wreszcie z konceptu, że z samej przynależności do gatunku ludzkiego nie wynikają żadne prawa, ani tym bardziej nie jest ona związana z byciem osobą. Wszystkie te założenia prowadzą do wniosku, że część z praw człowieka ma przysługiwać także zwierzętom. 

 

Tyle, że zwierzęta praw mieć nie mogą. A nie mogą, bowiem podmiotem praw mogą być tylko istoty zdolne do działania moralnego. Zwierzęta takie nie są. I dotyczy to nie tylko karpi, ale nawet psów czy kotów, a nawet małp. Nie oznacza to, że możemy z nimi zrobić wszystko, co chcemy. Ale ograniczenia nie wynikają z jakichś wymyślonych praw zwierząt, ale z naszej godności, która wyklucza okrucieństwo wobec zwierząt. To z naszego człowieczeństwa wynikają moralne ograniczenia, a nie z praw zwierząt, w tym karpi. Ograniczenia o jakich mowa nie oznaczają jednak wymogu wegetarianizmu. Człowiek ma prawo do jedzenia zwierząt, tak jak zwierzęta mogą jeść siebie nawzajem. Nie widać powodu, by uznać, że mamy przerywać łańcuch pokarmowy. Ale niewątpliwie oznaczać może niechęć do niepotrzebnego zadawania cierpienia. Niepotrzebnego, a nie każdego. Czy odnosi się to do karpi? Szczerze mówiąc wątpię, bo choć mogą one odczuwać ból, to uznanie, że mogą odczuwać cierpienie jest absurdalne. Cierpienie to coś więcej, niż ból czy strach. To stan psychiczny, do którego karpie czy inne ryby nie są zdolne. 

 

Ale… żeby nie było, żem okrutnik, to chciałem złożyć pewną deklarację. Otóż, nie będę kupował żywego karpia…

 

… tak, tak.

 

Ale powodem nie jest to, że jakoś szczególnie ubolewam nad losem biednych ryb, albo uznaje, że ich duszenie się jest bardziej bolesne niż duszenie się dzieci w trakcie eugenicznych aborcji (bo w odróżnieniu od części czarnomarszowych celebrytek uważam, że życie człowieka jest ważniejsze niż ryby), ale dlatego, że…

 

… nie lubię karpi. W żadnej postaci. A PRL-owskie zwyczaje jakoś mnie nie przekonują.

 

Tomasz P. Terlikowski

Źródło: MalyDziennik.pl

Komentarze

Zobacz także

Gowin zmasakrował nienawistnych hejterów! Myśleli, że ulegnie presji. Mylili się

Zbyt odważne zdjęcia przedszkolanki stały się powodem do jej…

Redakcja malydziennik

Matka zakopała żywcem własne dziecko. Uratował je pies

Adam Gaafar
Ładuję....