Ta historia brzmi niewiarygodnie, ale usłyszałem ją z ust świadka. I nie ukrywam, że zachwyciła mnie ona.
Kilka dni temu byłem w wielkim włoskim sanktuarium, które własnym wysiłkiem i wytrwałością, a także pomocą z Nieba zbudowała jedna, ale za to jaka kobieta. Mowa o błogosławionej Matce Speranzy, który – gdy otrzymała jasne polecenie Chrystusa – z Hiszpanii przybyła do Włoch i tam w Colevalenzy zbudowała wielkie sanktuarium. Jej życie pełne było cudów, i aż trudno wybrać ten jeden najbardziej niesamowity. Gdy na przykład Chrystus poprosił ją o przygotowanie specjalnego krzyża, to najpierw On sam wybrał autora, a potem wysłał młodzieńca, który miał być wzorem… Gdy kilka dni później rzeźbiarz chciał powtórzyć miarę usłyszał, że nie ma takiej możliwości, i że mężczyznę spotka dopiero… w Niebie.
Ale najbardziej niezwykłe było pozyskiwanie środków pieniężnych na budowę sanktuarium. Gdy wyczerpane były już wszystkie ludzkie środki, a dłużnicy zapowiadali, że przyjdą, by odzyskać swoje pieniądze, Matka Speranza klękała i modliła się. Tak było po wybudowaniu Drogi Krzyżowej. Kapłani i siostry byli przerażeni, a ona po prostu się modliła. – Jeśli Jezus zamówił Drogę Krzyżową, to On musi zapłacić – mówiła. I rzeczywiście po takiej modlitwie, gdy wyszła na moment ze swojej celi, po powrocie znalazła w równo ułożonych paczkach z nowymi banknotami, dokładnie taką sumę, jaka była jej potrzebna. Niesamowite, ale do tego potrzeba naprawdę wielkiej wiary i zaufania. Uczyć się jej można od Matki Speranzy.
Tomasz P. Terlikowski