Jest bardzo mało prawdopodobne, by był to błąd pilota, a nawet wada konstrukcyjna. Najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy Tu 154 jest… zamach – uważa doświadczony pilot jednej z ważniejszych rosyjskich linii lotniczych.
Pragnący zachować anonimowość pilot podkreśla w rozmowie z portalem Mk.ru, że gdyby doszło do jakichś błędów pilotów, to nie ulega wątpliwości, że zdążyliby oni cokolwiek powiedzieć, skontaktować się z wieżą lotniczą, a nic takiego nie miało miejsca. Samolot, bez jakiegokolwiek kontaktu, nagle stracił łączność i zniknął z radarów. Tempo wydarzeń sugeruje więc, jego zdaniem, że była to albo awaria konstrukcji samolotu albo zamach.
Na zamach może też, zdaniem pilota, wskazywać fakt, że samolot – o bardzo solidnej konstrukcji – nie tylko rozbił się na wiele kawałków, ale też że zostały one rozrzucone po bardzo dużej przestrzeni. To także, jego zdaniem, może wskazywać na wybuch, do którego doszło na pewnej wysokości, i który przyczynił się do roztrzaskania samolotu i jego upadku. Gdyby samolot spadł na wodę, to zachowałby prawdopodobnie się w całości, a przynajmniej jego części byłyby w pobliżu.
Jak podkreśla pilot, jeśli chodzi o hipotezę zamachu, to jego wątpliwości budzi tylko jedno, fakt, że samolot nie lądował tam, gdzie miał wylądować planowo, a paliwo uzupełniał w innym miejscu. To oznacza, że trudno byłoby zamachowcom przygotować się do zamachu. Ale i na to ma odpowiedź. Otóż, jego zdaniem, mogło zdarzyć się tak, że ktoś wziął przesyłkę z bombą od znajomego. – Ktoś poprosił kogoś, by ten przekazał na miejscu przesyłkę jego znajomemu, kuzynowi, przyjacielowi. Na taką sytuację, nie jest przygotowane, żadne nasze lotnisko – podkreśla doświadczony pilot. I dodaje: „my doświadczeni piloci pamiętamy, że wszystkie poprzednie katastrofy lotnicze, w których załoga nie zdołała skontaktować się z ziemią – zawsze były zamachami”.
