Osoba Antychrysta przywodzi dziś wielu ludziom na myśl przede wszystkim horrory. Skoro – jak twierdzi wiele współczesnych autorytetów – Bóg umarł, to nasuwa się wniosek, że i Jego antagonistów trzeba między bajki włożyć.
(…)
Tymczasem sprawa jest poważna, o czym przypomina „Krótka opowieść o Antychryście” Władimira Sołowjowa, wznowiona właśnie przez Wydawnictwo AA w przekładzie Anieli Czendlik. Ten nieduży tekst ukazał się w roku 1900 i stanowi dopełnienie dialogu filozoficznego „Trzy rozmowy”. Autor kreśli wizję przyszłości inspirowaną Pismem Świętym, tradycją Kościoła i „zdrowym rozsądkiem”.
(…)
Elity polityczne Starego Kontynentu łącząc siły przeciw wrogom zaczynają bowiem rezygnować z partykularnych interesów państwowych. Znikają resztki instytucji monarchistycznych, a ich miejsce zajmuje „związek bardziej lub mniej demokratycznych państw – Stany Zjednoczone Europy”. Wiodącą rolę w tym podmiocie odgrywają masoni, którzy chcą „ustanowić jednoosobową władzę wykonawczą z nieograniczoną swobodą działania”. Ich kandydatem staje się tajemniczy „człowiek przyszłości”.
Kim zatem jest „człowiek przyszłości”? Sołowjow nie pozostawia złudzeń: „Ten cudowny pisarz nie tylko wszystkich pociąga, ale jest miły dla każdego, tak więc spełnią się słowa Chrystusa: »Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie. Gdyby jednak przybył kto inny we własnym imieniu, to byście go przyjęli« [J 5,43. Przecież, by zostać przyjętym, trzeba być przyjemnym”.
Ale jak to? Przecież jeśli już założyć, że zapowiadane w Apokalipsie św. Jana przyjście Antychrysta nie jest fikcją, to nie sposób sobie wyobrazić, że będzie to ktoś, kto – tak jak „człowiek przyszłości” – chce niczym George Soros wyeliminować ze świata bolączki trapiące ludzi. Raczej należałoby się spodziewać kogoś pokroju Hitlera lub Stalina.
WIĘCEJ na stronie Tygodnika Tvp.Info