ARCHIWUM

Mit wzrostu gospodarczego i ubóstwo dzieci

W ostatnich dniach miałem okazję usłyszeć opinię różnych polityków opozycji (PO i .N) wyrażających przekonanie, że rządy PiS z całą pewnością zakończą się po jednej kadencji, a nawet prawdopodobnie szybciej “na względu na pogarszające się otoczenie gospodarcze”.

Faktycznie choć wyniki ekonomiczne za III kwartał są słabsze od planowanych, a kwartał IV ma być jeszcze gorszy, to jednak wydaje się, że liberalna opozycja wciąż niewiele zrozumiała z własnej porażki. Pomijam już to, że prawdopodobnie w przyszłym roku możemy się spodziewać znacznego odbicia wskaźników.

 

Przez cały okres trwania III RP jak mantrę powtarzano liberałom częściowo przynajmniej słuszną opinię, że choć produkt krajowy rośnie to Polacy nie odczuwają tego w portfelach. Liberałowie nie specjalnie słuchali wierząc w przesąd, że jeśli przychodzi przypływ to w porcie woda podnosi wszystkie statki. Wiadomo, kapitał nie ma przecież narodowości i nie reprezentuje żadnych interesów partykularnych, których podmioty dążyłyby do właśnie partykularnej kumulacji kapitału pogłębiającej ubóstwo lub rozwarstwienie na terenia gdzie prowadzą swoją działalność.

 

Wiara w te i inne jeszcze przesądy doprowadziła do wyborczej porażki polskiej wersji liberalizmu, który był po prostu formą polityki niesuwerennej. Ta niesuwerenność zapewne nie zawsze wynikała ze złej woli, częściej raczej z wiary w powyżej przytoczone zabobony i jeszcze jeden głoszący, że system ekonomiczny jest w gruncie rzeczy autonomiczny od polityki i nie dotyczy go zasada sprawiedliwości, której realizacja leży w gestii państwa. W ten sposób pozwalano prowadzić swobodnie na polskim terytorium politykę ekonomiczną innym państwom a rezygnowano z własnej.

 

Kiedy słucham wypowiedzi dzisiejszej opozycji i czytam omówienia raportu GUS wg. którego o 94 proc. spadło ubóstwo wśród polskich dzieci i że prawdopodobnie wynika to z programu 500+ dobrze widzę różnicę w rozumieniu polityki liberałów i lewicy z PiS. Zasadniczą kwestią nie jest wzrost PKB, ale zdolność redystrybucji zasobów będących do dyspozycji państwa. Państwo jest bowiem dla wszystkich a już szczególnie dla najsłabszych, którzy w większości nie są “szkodliwymi leniami” z przypowieści-paszkwili opowiadanych przez liberałów, ale rzeczywiście najsłabszymi – dziećmi, starszymi, chorymi, niepełnosprawnymi, w rozmaity sposób społecznie upośledzonymi.

 

Liberałowie nie rozumieją jak mało znaczy dla wyborców “otoczenie ekonomiczne” tym bardziej nie grozi nam żaden krach. Liczy się to, że państwo chce prowadzić swoją politykę, która bierze pod uwagę sytuację własnych obywateli i ich postrzega jako główny przedmiot troski.

 

Tomasz Rowiński

 

Autor jest redaktorem pisma „Christianitas”.

 

Źródło:

Komentarze

Zobacz także

Czterokrotna mistrzyni świata: Miałam aborcję, to było straszne doświadczenie. Żałuję!

Redakcja malydziennik

Nareszcie! ZUS przestanie rujnować małe firmy!

Redakcja malydziennik

„Klęski i katastrofy muszą wystąpić zanim Chrystus powróci”. Czy huragan to znak APOKALIPSY?

Redakcja malydziennik
Ładuję....