Jessica Allen była surogatką dla pary z Chin. W grudniu zeszłego oroku urodziła im bliźnięta, które – jak się okazało – wcale bliźniętami nie były. Co się wydarzyło?
Jessica Allen wywiązała się z umowy, urodziła dzieci i przekazała je Chińczykom. Bardzo się zdziwiła, kiedy miesiąc później dostała od pary zdjęcia dzieci. Od razu było widać, że się bardzo od siebie różnią. Nie tylko wyglądem, ale i wagą. Testy DNA potwierdziły, że jeden z chłopców był biologicznym synem Jessiki.
W momencie, kiedy chłopiec trafił w ramiona swojej biologicznej mamy, ta nie kryła wzruszenia. 31-latka mówiła "New York Post": "Po raz pierwszy zobaczyłam mojego syna osobiście, to było na parkingu przed Stabucksem”.
Lekarze wyjaśnili oszołomionej kobiecie, że po tym, jak wszczepiono jej zarodek chińskiej pary, ona sama jeszcze miała owulację i zaszła w ciążę z własnym mężem, Wardellem Jasperem. To bardzo rzadki przypadek, bo zdecydowana większość kobiet, kiedy jest w ciąży, nie ma już owulacji. Jessica upiera się jednak, że ona i jej mąż postępowali zgodnie z instrukcjami lekarza i powstrzymali się od współżycia do czasu potwierdzenia ciąży.
10-miesięczny chłopiec mieszka teraz w San Bernardino w Kalifornii razem z biologicznymi rodzicami i starszymi braćmi.
Jessica mówi: „Straciłam dwa miesiące życia mojego syna. Te pierwsze tygodnie są tak ważne”.