W październiku świat obiegła informacja, jakoby orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego nakazano rejestrację płci innej niż męska lub żeńska. Rzeczywistość jest jednak inna, ale nie mniej straszna.
W Niemczech radykalny zwrot w dyskusji na temat określeniem płci nastąpił już w 2011 roku, a orzeczenie z 10 października 2017 roku nie przynosi dużej zmiany. Wtedy to Federalny Trybunał Konstytucyjny w Niemczech orzekł, że brak możliwości wpisania do aktu urodzenia innej płci niż męska lub żeńska jest niezgodna z niemiecką konstytucją.
W rzeczywistości jest to sprzeciw wobec przepisów zmuszających osoby cierpiące na obojnactwo do rejestrowania się jako bezpłciowe. Orzeczenie jest skutkiem rozpoczętej w lipcu 2014 r. sprawy 26-letniej obywatelki Niemiec „Vanji”. „Vanja” złożyła wniosek o zmianę płci z żeńskiej na inną, gdyż cierpiała na hermafrodytyzm – posiadała podwójny zestaw genitaliów.
„Vanja” według analizy chromosomów posiada zarówno cechy męskie i jak i żeńskie. Urząd odmówił jednak zmiany wpisu, powołując się na przepisy wskazujące, aby w takiej sytuacji zaznaczyć jedną z dwóch płci albo pozostawić pole pustym.
Po tym, gdy Sąd Najwyższy zgodził się z argumentacją urzędu, „Vanja” skierowała sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Tu właśnie pojawia się sławne orzeczenie – sędziowie uznali, że ustawodawca powinien zagwarantować osobom, których nie można zakwalifikować do żadnej płci możliwość wyboru trzeciej, innej płci, albo w ogóle zrezygnować z rejestrowania płci. W Niemczech nie ma bowiem obowiązku gromadzenia informacji na temat płci obywateli.
Ostatecznie formą wprowadzenia orzeczenia w życie zajmie się parlament – nie można jednak mówić, podaje Ordo Iuris, że Trybunał „nakazał rejestrować trzecią płeć”. Możliwym rozwiązaniem sytuacji jest wprowadzenie możliwości wpisania trzeciej płci, lub rezygnacja z rejestracji tej informacji.
Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, jeżeli spojrzymy na debatę wokół praw osób opisujących siebie jako transseksualne. Od 2011 roku bowiem TK przyznał, że do zmiany płci w dokumentach nie ma potrzeby przechodzenia operacji chirurgicznej. Wypływa to z uznania, że płeć nie jest kwestią biologiczną, ale psychologiczno-kulturową, uwarunkowaną osobistymi odczuciami każdego człowieka.
Już od 2011 roku istnieje więc możliwość dowolnej modyfikacji płci, nawet bez przeprowadzania terapii hormonalnej. Październikowa zmiana ma pomóc jedynie osobom cierpiącym na obojnactwo.