Ile osób protestuje w Nowym Jorku? Tysiąc dwieście! Ile liczy to miasto? Osiem i pół miliona, z których protestujący stanowią jakiś promil. A mimo to o protestach wie niemal cały świat, bo informują o nich wszystkie liberalne media świata.
Trudno określić to inaczej niż matrisem. Media, tak przynajmniej definiowano ich rolę, miały informować o rzeczywistości, być strażnikami władzy. Tyle, że to, co dzieje się obecnie w mediach amerykańskich niewiele ma wspólnego z tymi zadaniami. Niewiele ma też wspólnego z działaniami mediów przekonywanie, że w Polsce mamy pis-owski brunatny faszyzm, a narodowcy (z którymi często się nie zgadzam) to niemal hitlerowcy. Tyle, że od jakiegoś czasu media w ogóle nie zajmują się relacjonowaniem, opisywaniem świata. One go tworzą. A dokładniej tworzą medialny matrix, który ma sprawić, że ludzie przestaną kierować się faktami w swoich decyzjach, przestaną odwoływać się do rzeczywistości w wyborach, a zamiast nimi zaczną kierować się wytworzonymi sztucznie fobiami.
Wszystkie te fobie kreowane są w jednym, bardzo konkretnym celu. Chodzi o to, by przekonać wszystkich (a przynajmniej, jak najszerszą grupę wyborców), że nie istnieje dobry wybór poza liberalną demokracją, a każdy, kto nie jest zwolennikiem społeczeństwa otwartego, nie tylko jest rasistą i homofobem, gwałcicielem i seksistą, ale też niewątpliwie zjada niemowlęta na śniadanie, a do tego jest chamem i burakiem, za którego wstydzić się powinni wszyscy normalni ludzie. Tak przestawiani są w Polsce wszyscy prawicowcy (poza tymi, którzy są bezobjawowi), tak opisuje się w USA republikanów i tak pokazywani są Donald Trump czy Marinne Le Pen. A wszystko za pieniądze i przy medialnym wsparciu Sorosa.
Tyle, że masowa propaganda zdaje się wymykać spod kontroli, bowiem… uwierzyli w nią sami propagandziści. To zaś oznacza, że oni sami zamiast sterować, tworzyć matrix zaczęli w nim żyć. W efekcie ich wytwór jest już tak absurdalny i tak źle skonstruowany, że normalni ludzie przestają w niego wierzyć. Czasem ta niewiara także przyjmuje formy absurdalne, gdy zakłada się, że wszystko, co mówią tamci („oni”) jest nieprawdziwe. Aż tak dobrze nie jest. Odpowiedzią zaś na matrix nie powinien być antymatrix, a realne zajmowanie się rzeczywistością i próba jej oceniania. Nam propagandziści nie są potrzebni, my potrzebujemy informacji i komentarza.
Tomasz P. Terlikowski