Bracia, nie bądźcie dziećmi w swoim myśleniu (…) W myślach waszychbądźcie dojrzali! (1 List Św. Pawia do Koryntian 14,20).
Przypominamy jeden z najbardziej aktualnych tekstów kwartalnika Fronda o masonerii i jej wpływach na świat codzienny.
Bohater największej XIX-wiecznej mistyfikacji nazywał się naprawdę Gabriel-Antoine Jogand-Pages i przyszedł na świat w roku 1854 w Marsylii. Międzynarodową sławę zdobył jednak pod nazwiskiem Leo Taxil – i tak też będziemy go nazywać. Jako nastolatek brał udział w Komunie Paryskiej, by później związać się ze światkiem przestępczym Marsylii. W wieku 22 lat, mając już na koncie 13 wyroków, uciekł do Genewy, gdzie utrzymywał się handlując afrodyzjakami. Po ogłoszeniu amnestii wrócił do Francji, gdzie w roku 1880, wspólnie z żoną, założył wydawnictwo o nazwie Biblioteka Antyklerykalna. Wydawał w nim swoje własne książki, których tytuły najlepiej mówią o jego stosunku do Kościoła: „Groteskowe sutanny", „Święci pornografowie", „Papieskie metresy". W swej pracy zatytułowanej „Joanna d’Arc, ofiara księży" Taxil utrzymywał, że Dziewica Orleańska stała się przed śmiercią obiektem zbiorowego gwałtu, jakiego dokonali na niej katoliccy spowiednicy.
Taxil założył również własną organizację – Unię Antyklerykalna, która liczyła 17 tysięcy członków. Zaczął wydawać też czasopismo „LAnticIerical", którego nakład osiągnął liczbę 70 tysięcy egzemplarzy. Tak wielki rozmach jego inicjatyw był możliwy dzięki poparciu ówczesnych władz III Republiki, której przedstawiciele zaczytywali się periodykiem Taxila, tak jak dzisiejsze elity polityczne III Rzeczpospolitej zaczytują się tygodnikiem „NIE".
Krzyż kontra cyrkiel
Przywódcy francuscy w owym okresie znajdowali się pod silnym wpływem lóż masońskich, które Pierre Chevalier nazwał wręcz „Kościołem III Republiki". W odróżnieniu od wolnomularstwa rytu szkockiego francuska loża Wielki Wschód odeszła od światopoglądu deistycznego i w 1877 roku – na wniosek pastora Frederica Desmousa – z jej konstytucji usunięto zapis mówiący o istnieniu Boga i nieśmiertelności duszy. Znany masoński polityk Jules Ferry oświadczy! wprost, że wierzy w „ludzkość bez Boga i króla".
Nic więc dziwnego, że musiało dojść do konfrontacji francuskiej masonerii z Kościołem. Wspomniany przed chwilą Ferry, późniejszy minister oświaty i premier, podczas ceremonii swej inicjacji nazwał relację między francuskim społeczeństwem a Kościołem katolickim „przywiązaniem żywego człowieka do trupa". Jego zdaniem, należało te trupie więzy jak najszybciej przeciąć. Wolnomularze zaczęli więc toczyć ostre walki z Kościołem o sekularyzację szkolnictwa i prawo do rozwodów. Swoje plany zrealizowali po dojściu do władzy.
W 1875 roku, gdy republikanie odnieśli nad konserwatystami miażdżące zwycięstwo w wyborach do Konwentu (360 mandatów do 155) – premierem został członek masonerii Leon Gambetta. W 1879 roku wpływy wolnomularskie w obozie republikańskim jeszcze bardziej zwiększyły się: przewodniczącym Izby Deputowanych został Gambetta, prezydentem – Jules Grevy, a ministrem oświaty – Jules Ferry, który w 1881 roku zsekularyzowal francuskie szkolnictwo. Trzy lata później zalegalizowano rozwody.
W Kościół katolicki uderzano jeszcze mocniej. W 1880 roku uchwalono antyzakonne ustawy, na podstawie których zamknięto we Francji 261 klasztorów. Kolejna ustawa antyzakonna w 1901 roku spowodowała rozpędzenie 30 tysięcy zakonników. W 1905 roku władze w Paryżu zerwały konkordat ze Stolicą Apostolską i znacjonalizowały majątek Kościoła. O wrogości elit III Republiki wobec katolików może świadczyć fakt, że w 1889 roku rozpatrywany był w Konwencie projekt ustawy zakazującej absolwentom szkół wyznaniowych pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych.
Niewątpliwy wpływ na taki kurs władz francuskich miała masoneria. Dość powiedzieć, że w latach 80-tych spośród 33 członków Rady Zakonu Wielkiego Wschodu aż 11 piastowało funkcje rządowe. W 1899 roku loża zobowiązała wszystkich swoich członków, którzy byli parlamentarzystami, do regularnych – raz na kwartał – spotkań w masońskiej siedzibie przy rue Cadet w celu omawiania bieżących spraw politycznych. Jeden ze znaczących wolnomularzy Gaston Martin powiedział wówczas, że loże to swoisty „komitet doradczy Republiki", dzięki któremu do polityki wniesiona zostaje „metoda zhierarchizowanej pracy i dyscyplina". W ten sposób powstała nieformalna, idąca w poprzek oficjalnych struktur państwowych, ekstraordynaryjna ścieżka legislacyjna.
Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji politycznej i społecznej papież Leon XIII wydał w 1884 roku encyklikę „Humanum genus", poświęconą wyłącznie masonerii. Oskarżał ją, że stała się niejawnym „państwem w państwie" o zasięgu ogólnoświatowym, złem „przeciwstawiającym się Bogu Samemu". Dodawał, że wolnomularstwo przekształca „prawą rękę człowieka w narzędzie rozlewu krwi", zaś jego celem jest „ostateczne obalenie całego tego religijnego i politycznego porządku świata, do którego przywiodło chrześcijańskie nauczanie". Leon XIII w masonerii widział też „nieprzejednaną nienawiść i tego ducha zemsty, którym sam szatan płonie przeciwko Jezusowi Chrystusowi". Trudno doprawdy o mocniejsze słowa potępienia.
Synagoga szatana
Dopiero na tle tych wydarzeń można w pełni zrozumieć przypadek założyciela Unii Antyklerykalnej, który był również członkiem masonerii.
24 kwietnia 1885 roku Leo Taxil ogłosił, że nawrócił się na katolicyzm, a swoją konwersję zawdzięcza wstawiennictwu wyszydzanej niegdyś przez niego Joanny d’Arc. Dokonał publicznego spalenia swoich pism, odbył u jezuitów kilkutygodniowe rekolekcje ignacjańskie i dostąpił zdjęcia zeń ekskomuniki.
Na tym jednak nie poprzestał – aby zadośćuczynić za popełnione w przeszłości winy, Taxil postanowił opisać mechanizmy funkcjonujące wewnątrz masonerii, od której odszedł. Wydał dwie książki na ten temat, które szybko stały się bestsellerami. W „Wyznaniach eks wolnomyśliciela" i „Masonerii zdemaskowanej" analizował związki masonerii z satanizmem i zamieszczał opisy „czarnych mszy" połączonych z profanowaniem hostii.
Taxil ujawnił przy tym największy – jak utrzymywał – sekret wolnomularstwa, czyli ideę palladyzmu. Jej twórcą miał być Wielki Mistrz loży rytu szkockiego, amerykański generał Albert Pike, który w roku 1870 miał stworzyć nowy rodzaj masonerii (tzw. loże palladyjskie), grupującej elitę elit i przygotowującej świat na przyjście Antychrysta. W Charlestown – jak opisywał nawrócony antyklerykał – zbudowana została nawet podziemna świątynia, w której miały miejsce objawienia demoniczne.
Twierdzenia Taxila uzyskały wkrótce potwierdzenie z dwóch kolejnych źródeł. Niejaki dr Bataille, były lekarz pokładowy, w podobnym tonie opisywał tajemnice masonerii w książce „Diabeł XIX wieku", zaś Amerykanka Diana Vaughan w „Pamiętnikach eks-palladystki" przedstawiła swoją działalność w loży wolnomularskiej oraz nawrócenie, które dokonało się również – jak w przypadku Taxila – dzięki wstawiennictwu Joanny d’Arc. Diana opisała inicjację demoniczną, jaką przeszła w podziemnej świątyni w Charlestown, kiedy to objawił się jej Lucyfer, który ze złością skrytykował nauczanie Kościoła o Chrystusie obecnym w „milionach przaśnego chleba". W arkana satanizmu wprowadzać ją miała demoniczna mistrzyni Sophia Valder, która w przyszłości miała się okazać babką Antychrysta, co objawił jej inny diabeł o imieniu Bitru. W kolejnych wydaniach Vaughan pisała o masońskim planie obalenia papiestwa i proklamowania rządów Antychrysta. Ujawnienie tych tajemnic – jak pisała amerykańska autorka – ściągnęło na nią wyrok śmierci ze strony masonów, dlatego musiała się ukrywać.
Prasa katolicka, zwłaszcza we Francji, zapełniła się przedrukami, komentarzami i omówieniami powyższych wydawnictw. O pracach Taxila, Bataille’a i Vaughan w samych superlatywach rozpisywały się takie francuskie tytuły, jak m.in. „Le Croix", „Revue Catholiąue", „Les Rosier de Marie", „Le Pelerin", zaś w Polsce „Przegląd Powszechny" i „Przegląd Katolicki". Książki Taxila ukazywały się w Niemczech nakładem wydawnictwa Związku Eucharystycznego, zaś w 1893 roku arcybiskup Leon Meurin, opierając się na rewelacjach byłego założyciela Biblioteki Antyklerykalnej, opublikował pracę pt. „Wolnomularstwo, synagoga szatana".
Gwiazda Kongresu Antymasońskiego
Leo Taxil stał się wielkim autorytetem w świecie katolickim. Mógł się pochwalić listami z wyrazami poparcia od 17 kardynałów, arcybiskupów i biskupów. Gorąco wspierał go nuncjusz papieski we Francji, arcybiskup Roteli. Nic więc dziwnego, że papież Leon XIII przyjął Taxila na prywatnej audiencji i udzielił mu swojego błogosławieństwa. Skruszony wolnomularz miał stać się pierwszoplanową postacią podczas zapowiedzianego na 1896 rok I Międzynarodowego Kongresu Antymasońskiego.
W owym czasie w kilku krajach, głównie we Francji, Belgii, Włoszech, Hiszpanii i USA, rozwijały się katolickie ruchy antymasońskie. Postanowiły one zjednoczyć swoje działania na szczeblu międzynarodowym i zwołały Kongres o zasię-gu światowym. Na miejsce zdarzenia nieprzypadkowo wybrano Trydent – kolebkę kontrreformacyjnego soboru. Do miasta tego zjechało 1500 gości z całego świata, w tym 36 biskupów. List do uczestników imprezy z wyrazami poparcia dla ich działań oraz z potępieniem wolnomularstwa wystosował sam Leon XIII. Podczas obrad Kongresu doszło do publicznej polemiki na temat wiarygodności świadectw Diany Vaughan. Szturm przypuścili zwłaszcza katolicy niemieccy. Jeszcze przed Kongresem ks. Hermann Gruber dowodził, że Amerygu światowym. Na miejsce zdarzenia nieprzypadkowo wybrano Trydent – kolebkę kontrreformacyjnego soboru. Do miasta tego zjechało 1500 gości z całego świata, w tym 36 biskupów. List do uczestników imprezy z wyrazami poparcia dla ich działań oraz z potępieniem wolnomularstwa wystosował sam Leon XIII.
Podczas obrad Kongresu doszło do publicznej polemiki na temat wiarygodności świadectw Diany Vaughan. Szturm przypuścili zwłaszcza katolicy niemieccy. Jeszcze przed Kongresem ks. Hermann Gruber dowodził, że Amerykanka nie opisuje rzeczywistości, lecz fantazjuje. Niemiecki ksiądz został jednak przez wiele tytułów katolickich oskarżony o intryganctwo, zaś francuscy polemiści sugerowali, że kieruje nim antyfrancuska fobia (Diana jako miejsce swej ucieczki przed masonami wybrała bowiem Francję, a nie Niemcy).
W czasie Kongresu tezy ks. Grubera podtrzymał przedstawiciel arcybiskupa Kolonii dr Kratzfeld, który stwierdził, że wyznania Diany Yaughan to gigantyczne oszustwo, którego celem jest skompromitowanie katolików i wrogów masonerii. Kratzfeld został jednak zakrzyczany przez pozostałych uczestników Kongresu. Wiarygodności świadectwa Diany broni! Zwłaszcza ks. Bessonie. Listy pisane przez Amerykankę otrzymali zresztą osobiście kardynał Parocchi i ks. Mustel z Paryża, zaś włoska prasa wolnomularska pisała o niej jak o realnie istniejącej postaci. Argumenty te nie przekonały jednak innego niemieckiego kapłana, ks. Baumgartena, który zażąda! dowodów istnienia Diany, a zwłaszcza jej metryki chrztu.
Wszystkie oczy skierowały się wówczas na Leo Taxila, który nie tylko rekomendował publicznie jej książki, lecz również znany był jako jej osobisty przyjaciel. Gdy Taxil stanął przed zebranymi, przypomniał im, że spowiadał się osobiście i przyjmował komunię u trzech biskupów, którzy udzielili mu swojego błogosławieństwa. Potem oświadczył, że Diana Vaughan jest realnie istniejącą osobą, a na dowód tego pokaże jej zdjęcie. Po czym wyją! z kieszeni fotografię kobiety. Wydawało się, że tym wystąpieniem zamknął usta wszystkim oponentom, ale nagle ktoś krzyknął, że kobieta na zdjęciu to przecież żona Taxila. Na sali zapanowała konsternacja. Zebrani nie wiedzieli, co o tym myśleć. Postanowiono wobec tego, by wyjaśnieniem tożsamości i wiarygodności Diany Vaughan zajęła się specjalna rzymska komisja.
Na początku roku 1897 komisja ta, pod przewodnictwem ks. Lazzareschiego, wydała werdykt Non liąuet („nie jest wyraźne"), tzn. nie można stwierdzić na pewno, czy Diana istnieje, czy też nie.
Demistyfikacja
Tymczasem coraz więcej osób zaczęło zarzucać Taxilowi konfabulacje i nieścisłości. Dociekliwi dziennikarze amerykańscy przez wiele miesięcy prowadzili prywatne śledztwo w celu odnalezienia podziemnej świątyni masońskiej w Charlestown, niczego jednak nie znaleźli.
Sam zainteresowany postanowi! wobec tego zwołać 19 kwietnia 1897 roku konferencję w gmachu Towarzystwa Geograficznego w Paryżu. Wobec licznie zgromadzonych dostojników Kościoła, prominentnych wolnomularzy 1 dziennikarzy największych gazet, Leo Taxil złożył następujące oświadczenie: „Czcigodni ojcowie, szanowne panie i panowie. Nie gniewajcie się, lecz śmiejcie się z całego serca. Nie było śladu spisku masońskiego… Dr Bataille, Sophia Valder, Diana Vaughan, caia ta przerażająca maszyneria została w najdrobniejszych szczegółach przeze mnie wymyślona, by zwieść katolików… Dzisiaj moja kariera blagiera jest zakończona. Nikt już mi nie uwierzy. Chociaż… naiwność ludzka jest przecież bez granic!"
Spotkanie zakończyło się skandalem, zaś Taxil wydał wkrótce nową książkę pt. „Notatki i szkice z ciemnego kraju", w której naśmiewając się z głupoty katolików, opisał swą mistyfikację. Przez 12 lat wodził za nos Kościół katolicki, otrzymując przy tym błogosławieństwo samego papieża i – co także niebagatelne – zarabiając 2 miliony franków na książkach, rozchwytywanych przez katolickich czytelników.
Afera Taxila miała ten skutek, że od tej pory każda krytyka masonerii, a zwłaszcza jej duchowego aspektu, stawała się od razu niewiarygodna. Kościół, bojąc się wmanewrowania w kolejną prowokację, zaprzestał tak zdecydowanego jak wcześniej piętnowania wolnomularstwa.
Miało to jednak te dobre strony, że wśród katolików ugruntowała się świadomość, iż najważniejsze jest nie tyle zwalczanie przeciwnika, ile głoszenie Dobrej Nowiny. Organizowanie się chrześcijan wokół haseł wymierzonych przeciwko komuś lub czemuś łatwo się może bowiem okazać wpuszczeniem w kanał.
ANDRZEJ BORKOWSKI
Kwartalnik "Fronda" nr. 29/Rok 2003 od narodzenia Chrystusa