WYDARZENIA

Maltańska lekcja dla Polski

Sześć lat zajęło środowiskom LGBTQ przeprowadzenie radykalnej zmiany na Malcie. Jeszcze w 2011 roku zakazane w tym kraju były nawet rozwody, teraz funkcjonować tam zaczęły „małżeństwa homoseksualne”. Po Irlandii i Malcie nadszedł zaś czas na Polskę.

Nie ma wątpliwości, że kraje katolickie zostały wzięte na celownik środowisk LGBTQ. Najpierw w Irlandii, a teraz na Malcie przeprowadziły one skuteczne akcje zmiany nastawienia społecznego wobec homo-zwiazków, homo-małżeństw i adopcji dzieci przez takie pary. Miejsca nie były wybrane przypadkowo, bo chodziło o to, by pokazać, że nawet tradycyjnie chrześcijańskie społeczeństwa, wrogie na przykład aborcji, są w stanie zaakceptować homo-małżeństwa. Ten sukces można teraz przedstawiać jako dowód na to, że zmiany są konieczne, nieuniknione dziejowo, a opierać się im nie sposób. 

 

Prawda jest jednak inna. I na Malcie i w Irlandii przeprowadzona bardzo sprawną akcję PR. Zaczynano od współczucia dla dyskryminowanych (niezmiernie skuteczne działanie), później opowiadano bajki o negatywnych skutkach, jakie ma dla osób homoseksualnych niemożliwość zawierania małżeństw, wreszcie zmieniono język debaty i podmieniono znaczenia słów. Wszystko kosztowało miliony dolarów, ale i one zostały wyasygnowane, byle tylko zniszczyć przestrzeń naturalnego zakorzenienie człowieka, jakim jest i zawsze pozostaje małżeństwo i rodzina. Gdy zaś zmieniono nastawienie społeczne, tylko kwestią czasu było kiedy zmienią się politycy.

 

I właśnie to jest najważniejszą lekcją, jaka płynie dla Polski z Malty. Polska też jest na celowniku. Zmiana prawa u nas byłaby niewątpliwie wielkim sukcesem homo-lobby, dlatego nie ma wątpliwości, że i u nas próba taka zostanie podjęta. Na razie jest ona skutecznie zablokowana wyborem, jaki dwa lata temu podjęli Polacy. Prawo i Sprawiedliwość, przynajmniej na tym etapie, nie zmieni w tej sprawie nic. Ale to wcale nie oznacza, że prace nad zmianą opinii publicznej nie trwają. Słynna akcja „Przekażmy sobie znak pokoju” była tylko jedną z nich, a poza tym w mediach nieustannie promuje się związki gejowskie, Robert Biedroń nie schodzi z czołówek gazet, a opinia publiczne przekonywana jest do rzekomych nieustających prześladowań osób homoseksualnych. Strategia ta przynosi rezultaty, bowiem już teraz 52 procent Polaków opowiada się za tzw. związkami partnerskimi osób tej samej płci. Wszędzie na świecie były one tylko pierwszym krokiem na drodze do wprowadzenia homo-małżeństw, a przekroczenie magicznej połowy, to już i tak duży sukces. Środowiska LGBTQ nie poprzestaną zaś na tym. Będą dalej walczyć. Polska zaś jest dla nich krajem szczególnie ważne, stąd popłynął tu, i już płyną miliony dolarów.

 

Co możemy zrobić? Po pierwsze umacniać tradycyjną opinię publiczną. Po drugie mieć świadomość, że politycy zazwyczaj mają miękkie kręgosłupy muszą więc wiedzieć, że bez stałego nacisku będą ustępować drugiej stronie. Po trzecie musimy mieć własną agendę zadań, w której umacnianie tradycyjnej rodziny, przyznawanie jej przywilejów: podatkowych, prawnych i innych, będzie absolutnie fundamentalne, a przeciwdziałanie rozwodom głównym celem. I wreszcie trzeba ograniczyć, na ile to możliwe, propagandę gejowską. Będą wrzeszczeć? Będą, ale bez tego trudno będzie wygrać tę wojnę.

 

Tomasz P. Terlikowski

Źródło: MalyDziennik.pl

Komentarze

Zobacz także

Konkretnie i na temat: Słowa "polski obóz koncentracyjny" należy określać jako język nienawiści

Redakcja malydziennik

Po 10 minutach zabrakło wejściówek na Msze z Papieżem

Piotr Karwowski

Czy Google nas śledzi?! Są na to dowody

Redakcja malydziennik
Ładuję....